Gdyby nie osobiste wspomnienia tego samochodu, Manta prawdopodobnie nie zwróciłaby mojej uwagi, a już na pewno nie znalazłaby się w mojej kolekcji 1:43.
Opel zaprezentował swoje sportowe auto w roku 1970 (model A). Wygląd trójbryłowego coupe przywodzi mi na myśl amerykańskie "muscle cars". Istotnie bowiem linia jest bardzo miękka, nader harmonijna, można nawet zaryzykować stwierdzenie - ładna. Rok 1975 jest datą debiutu modelu oznaczonego jako Manta B - i to właśnie jej chciałem poświęcić kilka zdań. Z racji zbliżającej się "kanciastej" mody, Manta B zatraciła zupełnie grację swojej poprzedniczki. Choć zachowała sportową formę, to sprawiała wrażenie całkiem pospolitej, mimo stylizacyjnego nawiązania do rasowego przecież Chevroleta Monza. Technicznie samochód opierał się na rodzinnej Asconie. Oprócz niewartych opisywania odmian z silnikami 1,2 czy 1,6 na uwagę zasługuje prezentowana właśnie GT/E - najbardziej rasowa - zarówno stylizacyjnie jak i mechanicznie. Pod maską pracował silnik 2,0 l. wyposażony w najnowszy system wtryskowy firmy BOSCH, osiągający 110 KM. Moc być może niezbyt imponująca, ale należy pamiętać że jak na lata 80, to było naprawdę coś. Dodatki optyczne zaprojektowała firma Irmscher. Od roku 1983 Manta GT/E zmienia swoją nazwę na GSi. I właśnie z takową Mantą miałem okazję obcować. Posiadał ją bowiem mój szkolny kolega, jeszcze w liceum. Do tej pory mam w pamięci wspomnienia z pierwszej przejażdżki - ryczący silnik, twarde wbijające się w plecy siedziska Recaro, szorowanie obudowy skrzyni biegów po asfalcie przy każdej próbie pokonania progu zwalniającego... No cóż, Manta nie była w najlepszym stanie - pomijam fakt, że posiadała sporo "wsiowego tjuningu" - obniżone zawieszenie, rura wydechowa o średnicy dwulitrowej butelki, niebieskie podświetlenia zegarów, zestaw audio w stylu "ucpyk - tupcyk", itp... Zostało w niej jednak trochę tego "prawdziwego" ducha, nie zepsutego zabiegami "tjuningowymi" - oryginalny pakiet Irmschera, wspomniane kubełkowe fotele Recaro, czy oryginalne alufelgi. Całość stanowiła oczywiście swoisty "misz masz" - Opel był po kilku dzwonach i praktycznie każdy element pochodził z "innej parafii". Mantą odbyliśmy wiele wycieczek, mających na celu głównie bicie rekordów prędkości, jazdę bokami czy "palenie lacza" - to oczywiście bardzo głupie i niewarte naśladowania rozrywki. Dziś zachodzę w głowę, jak to wszystko trzymało się kupy... Wiem jedno - oryginalna Manta GT/E lub GSi, pozbawiona wszelakich "ulepszaczy" to ciekawy youngtimer.
Myślę że w dość jasny sposób przedstawiłem, dlaczego chciałem mieć Mantę w swojej kolekcji - przypomina mi czas spędzony w liceum, dodam że bardzo miły czas. Jego część (chyba najlepszą) posiadam przy sobie do tej pory - moją Narzeczoną :), z którą również chodziłem do ogólniaka.
Oferta Mant w skalach jest dosyć zróżnicowana - dominują głownie modeliki "gazetkowe" wyprodukowane przez IXO. Najciekawsze to oczywiście wersje rajdowe, a wśród nich Manta 400 firmowana przez Carlosa Sainza. Osiągają one jednak dość wysokie ceny, ponieważ chętnych na modelik sportowego Opla naprawdę nie brakuje. Ja wybrałem wersję cywilną GT/E, która również pochodzi z edycji wydawniczej - modeliki pojawiły się na stałe całkiem niedawno. Na właśnie taką Mantę miałem ochotę już od jakiegoś czasu, jednak albo licytacje przegrywałem, lub zwyczajnie zakupiłem już jakiś innym model - i gdy Manta się pojawiała - moje kieszenie świeciły pustką :) Miniaturka wygląda całkiem fajnie - nie jest uboga niczym podstawowa wersja rajdowa - wnętrze choć czarne posiada kalki cyferblatów i konsoli środkowej, mamy malowane ramki drzwi, kolorowe klosze lamp, tablice rejestracyjne, fantastycznie odwzorowane oryginalne alufelgi i wiele innych. Ciekawym smaczkiem jest szyba drzwi od strony pasażera - jest to powiększający plastik, przez co po spojrzeniu na wnętrze wszystkie elementy są większe i wyraźniejsze tak by mogły cieszyć oko. Brawo za pomysł! Jeśli mogę mieć jakieś zastrzeżenia to wyłącznie do koloru. Wolałbym Mantę w jakiejś ciemniejszej tonacji.
Na koniec przytoczę kilka żartów o Oplu Manta z forum sympatyków Forda Capri, a więc odwiecznego klasowego rywala. Oczywiście wszystko należy potraktować z przymrużeniem oka;) :
- Jak kierowca Manty prostuje pogiętą blache?
- Podkręca głośność...
- Dlaczego Manty nie mają szyberdachów?
- Kierowca nie ma trzeciego łokcia...
- Dlaczego kierowcy Manty nie jeżdżą VW Scirocco?
- Pisownia...
- Dlaczego Opel Manta ma 16 halogenów z przodu?
- Przeciwwaga dla 500-watowych głośników.
i chyba najkrótszy kawał o Mancie:
Stoi Opel Manta przed uniwersytetem...
Opel zaprezentował swoje sportowe auto w roku 1970 (model A). Wygląd trójbryłowego coupe przywodzi mi na myśl amerykańskie "muscle cars". Istotnie bowiem linia jest bardzo miękka, nader harmonijna, można nawet zaryzykować stwierdzenie - ładna. Rok 1975 jest datą debiutu modelu oznaczonego jako Manta B - i to właśnie jej chciałem poświęcić kilka zdań. Z racji zbliżającej się "kanciastej" mody, Manta B zatraciła zupełnie grację swojej poprzedniczki. Choć zachowała sportową formę, to sprawiała wrażenie całkiem pospolitej, mimo stylizacyjnego nawiązania do rasowego przecież Chevroleta Monza. Technicznie samochód opierał się na rodzinnej Asconie. Oprócz niewartych opisywania odmian z silnikami 1,2 czy 1,6 na uwagę zasługuje prezentowana właśnie GT/E - najbardziej rasowa - zarówno stylizacyjnie jak i mechanicznie. Pod maską pracował silnik 2,0 l. wyposażony w najnowszy system wtryskowy firmy BOSCH, osiągający 110 KM. Moc być może niezbyt imponująca, ale należy pamiętać że jak na lata 80, to było naprawdę coś. Dodatki optyczne zaprojektowała firma Irmscher. Od roku 1983 Manta GT/E zmienia swoją nazwę na GSi. I właśnie z takową Mantą miałem okazję obcować. Posiadał ją bowiem mój szkolny kolega, jeszcze w liceum. Do tej pory mam w pamięci wspomnienia z pierwszej przejażdżki - ryczący silnik, twarde wbijające się w plecy siedziska Recaro, szorowanie obudowy skrzyni biegów po asfalcie przy każdej próbie pokonania progu zwalniającego... No cóż, Manta nie była w najlepszym stanie - pomijam fakt, że posiadała sporo "wsiowego tjuningu" - obniżone zawieszenie, rura wydechowa o średnicy dwulitrowej butelki, niebieskie podświetlenia zegarów, zestaw audio w stylu "ucpyk - tupcyk", itp... Zostało w niej jednak trochę tego "prawdziwego" ducha, nie zepsutego zabiegami "tjuningowymi" - oryginalny pakiet Irmschera, wspomniane kubełkowe fotele Recaro, czy oryginalne alufelgi. Całość stanowiła oczywiście swoisty "misz masz" - Opel był po kilku dzwonach i praktycznie każdy element pochodził z "innej parafii". Mantą odbyliśmy wiele wycieczek, mających na celu głównie bicie rekordów prędkości, jazdę bokami czy "palenie lacza" - to oczywiście bardzo głupie i niewarte naśladowania rozrywki. Dziś zachodzę w głowę, jak to wszystko trzymało się kupy... Wiem jedno - oryginalna Manta GT/E lub GSi, pozbawiona wszelakich "ulepszaczy" to ciekawy youngtimer.
Myślę że w dość jasny sposób przedstawiłem, dlaczego chciałem mieć Mantę w swojej kolekcji - przypomina mi czas spędzony w liceum, dodam że bardzo miły czas. Jego część (chyba najlepszą) posiadam przy sobie do tej pory - moją Narzeczoną :), z którą również chodziłem do ogólniaka.
Oferta Mant w skalach jest dosyć zróżnicowana - dominują głownie modeliki "gazetkowe" wyprodukowane przez IXO. Najciekawsze to oczywiście wersje rajdowe, a wśród nich Manta 400 firmowana przez Carlosa Sainza. Osiągają one jednak dość wysokie ceny, ponieważ chętnych na modelik sportowego Opla naprawdę nie brakuje. Ja wybrałem wersję cywilną GT/E, która również pochodzi z edycji wydawniczej - modeliki pojawiły się na stałe całkiem niedawno. Na właśnie taką Mantę miałem ochotę już od jakiegoś czasu, jednak albo licytacje przegrywałem, lub zwyczajnie zakupiłem już jakiś innym model - i gdy Manta się pojawiała - moje kieszenie świeciły pustką :) Miniaturka wygląda całkiem fajnie - nie jest uboga niczym podstawowa wersja rajdowa - wnętrze choć czarne posiada kalki cyferblatów i konsoli środkowej, mamy malowane ramki drzwi, kolorowe klosze lamp, tablice rejestracyjne, fantastycznie odwzorowane oryginalne alufelgi i wiele innych. Ciekawym smaczkiem jest szyba drzwi od strony pasażera - jest to powiększający plastik, przez co po spojrzeniu na wnętrze wszystkie elementy są większe i wyraźniejsze tak by mogły cieszyć oko. Brawo za pomysł! Jeśli mogę mieć jakieś zastrzeżenia to wyłącznie do koloru. Wolałbym Mantę w jakiejś ciemniejszej tonacji.
Na koniec przytoczę kilka żartów o Oplu Manta z forum sympatyków Forda Capri, a więc odwiecznego klasowego rywala. Oczywiście wszystko należy potraktować z przymrużeniem oka;) :
- Jak kierowca Manty prostuje pogiętą blache?
- Podkręca głośność...
- Dlaczego Manty nie mają szyberdachów?
- Kierowca nie ma trzeciego łokcia...
- Dlaczego kierowcy Manty nie jeżdżą VW Scirocco?
- Pisownia...
- Dlaczego Opel Manta ma 16 halogenów z przodu?
- Przeciwwaga dla 500-watowych głośników.
i chyba najkrótszy kawał o Mancie:
Stoi Opel Manta przed uniwersytetem...
Chyba najlepszą? >:|
OdpowiedzUsuńgreat looking Opel Manta you got there sir!
OdpowiedzUsuńcongrats! keep 'em coming! :-)
Not so pretty like your's JDMike! "400" in Rothmans paint job is superb.
OdpowiedzUsuńZajebisty BLOG !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńNie zagladałem tu ostatnio bo byłem zajety i to modelarsko kultowym trabantem.
Manta B to jak najbardziej kultowy samochód. Też chciałbym mieć go w kolekcji. Ile kosztowało to cacko ? Czy to seria gazetowa ?
pozdrawiam
artemis
Modelik kupiłem na Allegro za 50 zł od jednego z najbardziej rozpoznawalnych Sprzedawców modeli. Owszem jest to seria gazetkowa, jednak miniaturka stoi na wysokim poziomie. Szczerze polecam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń