Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bmw. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bmw. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 stycznia 2017

BMW M3 ART CAR 1989 KEN DONE / IXO

Wyrażanie sztuki poprzez motoryzację nie jest niczym szczególnie odkrywczym. W zasadzie robi tak każdy producent wypuszczając na rynek kolejny model. Tak, do tego zmierzam - samochód to niepowtarzalne, użytkowe dzieło sztuki. Co można więc zrobić aby "sztuki w sztuce" było jeszcze więcej? Połączyć motoryzację z artyzmem. To właśnie czyni BMW, od wielu już lat dokumentując historię swojej marki poprzez przepięknie ozdobione auta. 
Miniatura jednego z nich znalazła się w mojej kolekcji. BMW M3, bo o nim mowa, trafiło pod rękę australijskiego artysty Kena Done'a w 1989 roku. Nie jest to egzemplarz bez historii - wręcz przeciwnie. Auto brało udział w mistrzostwach Australii w 1987 roku (Jim Richards wywalczył nim mistrzostwo) i pierwotnie występowało w malowaniu marki tytoniowej John Player Special.
Patrząc na tak wyjątkowo wyglądające auto, nie wypada nie zagłębić się w artystyczne motywy jego twórcy. Done starał się połączyć sportowe walory samochodu z symboliką Australii. Dominują więc wesołe, optymistyczne kolory; auto wydaje się być oceanem, który radośnie i dynamicznie przemierzają ławice ryb. Neonowe odcienie sprawiają że wóz wygląda bardzo oryginalnie na tle pozostałych Art Carów.


Modelik to wykorzystana już przez IXO chyba na wszystkie sposoby, stara forma. Wydana była jako rajdówka, wyścigówka, auto seryjne, a ostatnio wrócono do niej w wydaniu WHITEBOX jako Alpina. 








Przygotowanie takiego modelu wymaga wiele pracy, tak więc muszę ocenić go naprawdę wysoko. Wszystkie kalki położone są z najwyższą precyzją, wyglądają na trwałe. Jest to wypust z czasów gdy IXO dość wyraźnie poprawiło jakość swoich produktów. 

Wielka szkoda że IXO ma w swojej ofercie jeszcze tylko jeden Art Car (i to również jest M3). Wyjątkowość tych miniatur sprawia, że chciałoby się zebrać ich większą ilość. 
Ośmielony wpisami Kolegów z innych blogów zdecydowałem się na pierwszy zagraniczny zakup. Okazało się że nie taki diabeł straszny... 

sobota, 20 listopada 2010

Nadeszła jesień...

...a z nią długie jesienne wieczory. Czas trzeba jakoś "zabić", a najlepiej zrobić to poświęcając się pasji. Już od dawna nosiłem się z zamiarem waloryzacji modelików od IXO Altaya. To ładne miniaturki, jednak posiadają czarne wnętrza, co lekko mówiąc jest mało atrakcyjne. A przecież wystarczyłoby tak niewiele - dołożyć kalki na siedzeniach, pomalować klatki bezpieczeństwa... I od tego właśnie pomysłu zaczęły się moje działania. Napisałem maila do jednego ze sprzedawców kalek na Allegro czy nie wykonałby ich w postaci pasów na siedzenia. Odpowiedź była twierdząca i już po dwóch tygodniach, dwie sztuki były u mnie. Kupiłem dwa zestawy na wypadek gdyby coś poszło nie tak, w końcu nie jestem specjalistą od przeróbek :) Cena? 7 zł za jeden zestaw (zdjęcie poniżej) - tak więc całkiem akceptowalnie. Do waloryzacji wybrałem modelik BMW M3. Najpierw obejrzałem w sieci zdjęcia "pełnej" wersji, tak by w miarę dobrze zabrać się za przeróbki mojej Altayi.
Zakres prac nie okazał się zbyt poważny - wystarczyło rozkręcić miniaturkę, wyciąć klatkę bezpieczeństwa, pomalować na biało i wkleić z powrotem. By w pełni oddać wnętrze należałoby jeszcze pomalować na biało tylną cześć wnętrza począwszy od przestrzeni za siedzeniami. Z racji że nie dysponowałem farbką akrylową a jedynie olejną, tę czynność sobie podarowałem.
Z położeniem kalek na fotele również nie było większych problemów. Kładłem je tylko przy użyciu wody, tak więc nie są może najtrwalsze, ale przecież i tak nikt nie będzie wkładał palców do środka. Użycie więc specjalnego podkładu mijało się z celem. Całość po wyschnięciu została ponownie sklejona zamontowana w modeliku. I trzeba przyznać że obecnie wygląda on o klasę lepiej. Poniżej zdjęcia z prac.















Na ostatnim zdjęciu zrobiłem porównanie modelika z przed i po modernizacji. Prawda że czuć różnicę? A przecież tak niewiele trzeba było wykonać. Po zakończeniu prac postanowiłem napisać do sprzedawcy kalek maila z prośbą o dodanie napisów "RECARO" na fotele oraz kalek zegarów. Wówczas, całkiem niedużym kosztem będzie można "dopieścić" modeliki od Altaya. Jeśli taki zestaw się pojawi, na pewno kupię kilka sztuk. W kolejce czekają już kolejne modele, które chciałbym poddać kosmetyce.

Uwadze Czytelników, chciałbym poddać lekturę strony http://www.tirynatory.pl/
Podejmuje ona trudny temat poruszających się po naszych drogach ciężarówek. Warto zapoznać się z treścią i wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam już w grudniu na kolejną odsłonę bloga.

sobota, 20 lutego 2010

Zmiana modelika ---> BMW 320i 1996 BTCC Team Schnitzer

Swego czasu opisywałem na blogu miniaturkę BMW 320i Team Isert wydaną przez Minichamps. Jak pamiętacie modelik niezbyt mi zaimponował, ze względu na irytujące błędy. Dość szybko więc postanowiłem się z nim rozstać - nowym nabywcą stał się jeden z członków internetowego klubu BMW. Co ciekawe, całkiem niedawno natrafiłem w internecie na klubowe forum gdzie prezentował on swoje modeliki. Kolekcja naprawdę piękna i imponująca. Znalazło się w niej również rzeczone BMW 320i. Nowemu nabywcy najwyraźniej niedociągnięcia nie przeszkadzają i jest z niego bardzo zadowolony. Modelik miał jeden niezaprzeczalny atut - malowanie - bardzo charakterystyczne dla wyścigowych "Beemek".
Po rozstaniu z modelikiem nie przypuszczałem że jeszcze kiedykolwiek uda mi się znaleźć wyścigową miniaturkę 320i. Są to raczej rzadkie okazy. Nie miałem również przekonania do produktu od Minichamps. Jednak ostatnio trafiła się możliwość ponownego zakupu i po krótkim namyśle zdecydowałem się znów na model od PMA. Nowy modelik pochodzi z brytyjskiej serii BTCC z roku 1996. Kierowcą jest Joachim Winkelhock - postać bardzo znana i ceniona w świecie motorsportu. Po nieudanej próbie zaistnienia w F1 poświecił się zupełnie wyścigom aut turystycznych.
Lata '90 były bardzo owocne jeśli chodzi o "narodowe" serie wyścigowe. Bardzo chętnie angażowali się w nie producenci oraz sponsorzy. Osobiście uważam ten okres za "złotą erę" wyścigową. W internecie natrafiłem na bardzo ciekawą dokumentację zdjęciową dotyczącą wyścigów z tamtych lat. Zachęcam gorąco do zajrzenia pod poniższe linki (proszę skopiować i wkleić w przeglądarkę):
http://speedhunters.com/archive/2009/01/02/retrospective-gt-gt-btcc-super-touring-years-pt-1.aspx
http://speedhunters.com/archive/2009/01/12/retrospective-gt-gt-btcc-super-touring-years-pt-2.aspx
W części drugiej znajduje się kapitalne zdjęcie walczących Winkelhocka w prezentowanym BMW oraz Menu i Hoya w Renault Lagunach. Swoją drogą bardzo żałuję że nie udało mi się nabyć modelika Renault Laguny przygotowywanej przez zespół Williams do zawodów BTCC - okazję taką miałem kilka lat temu - niestety aukcję przegrałem, a od tamtej pory modelik więcej się nie pojawił.
Co do samego BMW 320i - o ile posiada on również błędy poprzednika, tak nie można nie zwrócić uwagi na fakt że jest on lepiej złożony "do kupy" przez co nie są one aż tak rażące jak u modelika z '98. Ponadto zapłaciłem za niego o połowę mniej, dlatego tym razem jest to cena zupełnie adekwatna do jakości i śmiało mogę powiedzieć że miniaturka bardzo mi się podoba. Dla porównania prezentuję również zdjęcia oryginału pędzącego po torze, tak byście sami ocenili na ile jest on z nim zgodny:)



















piątek, 5 lutego 2010

Nawet Bond takiego nie miał! - BMW Z1

Udało się. Modelik kazał długo na siebie czekać ale w końcu się u mnie pojawił. Tak jak obiecałem - korzystając z dnia wolnego od pracy prezentuję BMW Z1.
Pojawienia się Z1 na rynku nie zawdzięczamy do końca jedynie BMW. Być może projekt pozostałby jedynie w fazie konceptu, gdyby nie presja... opinii publicznej. W założeniach samochód miał być jedynie "pokazówką" nowych rozwiązań technicznych BMW, jednak salon we Frankfurcie w 1987 zmienił diametralnie to podejście. Warto dodać, że BMW potrzebowało Z1 - bowiem ostatnim rasowym roadsterem było 507 jeszcze z lat 50-tych.
Seryjna produkcja rozpoczęła się w marcu 1989. Auto było budowane ręcznie, początkowo dziennie z taśmy zjeżdżało 6 aut, jednak zainteresowanie było tak duże, że wartości te trzeba było zdecydowanie zwiększyć. Mówi się nawet że zanim pierwsze auto trafiło do klienta, następnych 5.000 czekało już w kolejce. Samochód nie był tani - jego cena wynosiła mniej więcej tyle samo ile topowego modelu BMW serii 7 (e32).
Sylwetka Z1 wygląda dość klasycznie, niczym klin. Ciekawostką są natomiast drzwi, które nie otwierają się zwyczajowo, lecz opuszczane na siłownikach chowają w masywnych progach. Jestem niezwykle ciekaw jak to rozwiązanie sprawdzało się w praktyce. Kolejnym smaczkiem jest kolorystyka samochodu. Każdy element nadwozia można było zdementować i zastąpić takim samym w innym kolorze. Cała operacja trwać miała ponoć 40 minut... Wybór lakierów nie był za bogaty gdyż obejmował jedynie 6 malowań. No cóż, na swój sposób to również pewna... wyjątkowość :)
Do napędu Z1 posłużył dobrze znany motor 2,5l o mocy 170 KM. Gwarantował on całkiem niezłe osiągi - 220 km/h oraz przyśpieszenie do 100 km/h na poziomie 9 sekund.
Z1 skończył swój żywot w roku 1991. Gwoździem do trumny okazała się jego wysoka cena, jak również poważny konkurent - nowy Mercedes SL. Szacuje się że BMW wyprodukowało nieco ponad 8.000 egzemplarzy. Większość - ponad 6.000 trafiła na rodzimy rynek niemiecki. Dziś samochód jest niewątpliwą gratką kolekcjonerską - ktoś kto chce wejść w jego posiadanie musi mieć na wydanie nawet... 30.000 euro!
Modelik Z1 chciałem mieć od zawsze. Uważam go za najładniejszego przedstawiciela linii Z (deklarowanej jako auta "przyszłościowe"). Modeliki pojawiają się niezwykle rzadko i osiągają dość wysokie ceny. Nie ma więc co wybrzydzać i trzeba brać co jest. Ja trafiłem miniaturkę wyprodukowaną przez niemieckiego Schabaka. Modelik choć już nienajmłodszy udało mi się zakupić jako nowy, w oryginalnym opakowaniu. Standardowo dla modeli tego producenta, mamy otwieraną maskę i bagażnik. Dla Z1 pokuszono się o odwzorowanie opuszczanych drzwi - system działa i to bardzo ładnie. Ciężko natomiast mówić o detalach, gdyż tych zupełnie brakuje. Musimy sobie jednak postawić sprawę jasno, że wyznacznikiem wartości tych miniaturek nie są szczegóły, a "osobowość" - starsi datą Kolekcjonerzy na pewno wiedzą co mam na myśli.
Samochodzik jest w kolorze zielonym, bardzo charakterystycznym dla Z1. Jest ładnie pomalowany. Na starcie musiałem poprawić nieco mocowanie szyby i podszybia, gdyż słabe spasowanie utrudniało zamykanie maski. Nieciekawie wygląda również przednia szyba odstająca od ramy, choć faktycznie w prawdziwym Z1 rozwiązanie było podobne - jednak nie tak dotkliwie rzucające się w oczy.
Mnie miniaturka bardzo się podoba i jestem z niej zadowolony. Choć nie jest tak imponująca jak Minichamps'y czy AutoArt'y, to ma to coś... to czego nie mają przytoczone powyżej:) Cena? Wszystkie Schabaki, które prezentują ładny, kolekcjonerski stan a dodatkowo mają oryginalne opakowanie są dosyć drogie.
Poniżej zdjęcia Z1. Autko wygląda na niezgrabne i "napompowane", ale takie właśnie było prawdziwe Z1 - dla porównania prezentuję zdjęcie oryginału. By udowodnić, że modelik wygląda jednak całkiem fajnie, uchwyciłem go również z innej, dalszej perspektywy.























Z racji że nowy sezon F1 zbliża się wielkimi krokami, warto sięgnąć do modelików bolidów. W tym roku Williams powraca do firmy Cosworth. W kolejnym wpisie cofnę się do sezonu 2006, w którym pod maską maszyn z Grove poraz ostatni pracowały te jednostki. Williams FW27 w malowaniu na 2006 z jednostką Cosworth - już wkrótce - zapraszam.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

"Gangsterowóz" - BMW M3 E30


Przeczytałem kiedyś w jednej z gazet motoryzacyjnych, że BMW 3, generacji e30 znajduje się na szczycie policyjnych rankingów wśród ulubionych aut gangsterów. Oczywiście chodzi o początkujących amatorów przestępczości, gdyż ci bardziej "doświadczeni" sięgają raczej po "Bety" z wyższej półki. I chyba coś w tym jest, bo gdy obserwuję te auta, to za kierownicą tychże, siedzi albo osobnik z wygoloną głową lub... ktoś w podeszłym wieku (być może gangster na emeryturze).
Oczywiście nie wolno generalizować. Nie zapominajmy bowiem że BMW M3 to auto kierowane do osób młodych, lubiących adrenalinę płynącą z prowadzenia sportowego wozu. Tak jest teraz, tak było też 25 lat temu, gdy debiutowała pierwsza generacja.
M3 trafiło do klientów jako 2 drzwiowy sedan oraz bardziej stylowy kabriolet. Wyróżnikiem zewnętrznym był subtelny zestaw ospojlerowania, który ma się nijak to tego, co obecnie wyrabiają z tym klasykiem domorośli "tjunerzy". Sercem stała się jednostka S14 o pojemności 2,3 lub 2,5 litra. Manualna skrzynia biegów w połączeniu z napędem na tylną oś dała efekt w postaci auta wręcz idealnego na... tor wyścigowy. Potwierdzeniem niech będzie fakt, że M3 E30 jest najbardziej utytułowanym samochodem w historii niemieckiego koncernu.
Inżynierowie postanowili wypróbować M3 również na rajdowych szutrach. Przygotowane przez firmę Prodrive, BMW M3 było A-grupową rajdówką, z silnikiem o pojemności 2,3 litra osiągającym moc prawie 300 KM. Oczywiście auto pozostało przy konwencjonalnym napędzie przenoszonym w całości na tylną oś. Załoga B. Beguin oraz JJ Lenne wygrała nim zmagania podczas Tour de Corse rozgrywanego w roku 1987.
Modelik pochodzi od firmy IXO i jest to kolejny "gazetkowiec" w mojej kolekcji. W zasadzie do jego zakupu skłoniło mnie... malowanie. Jak wspominałem już przy okazji opisywania Williamsa FW16, "Rothmans Racing" jest moim ulubionym malowaniem aut wyczynowych. Mimo że BMW nie jest w pełnym "tytoniowym" malowaniu to i tak prezentuje się bardzo efektownie. W zasadzie jest to jeden z lepiej wykonanych gazetkowych modeli z jakim miałem do czynienia. Mimo czarnego wnętrza posiada całkiem sporo detali jak np. tablica rejestracyjna, logo M3 na grillu, kalkomanie na ogumieniu, czy wreszcie sporo elementów oświetlenia przedstawionych nie jako namalowane farbą lecz w postaci plastikowych elementów. Modelik który posiadam nie posiada również błędów typowych dla wydawniczych serii a więc niechlujnie zamontowanych części. Całość wygląda zgrabnie i naprawdę efektownie. Miniaturkę mogę śmiało polecić, tym bardziej że ostatnio na Allegro panuje wysyp modelików IXO pochodzących z gazetek. Ja za swój zapłaciłem coś koło 40 złotych i były to dobrze zainwestowane pieniądze. M3 zwyczajnie - cieszy.












czwartek, 17 września 2009

Mechaniczna pomarańcza - BMW 320i STW 1998

Jeśli ktoś kazałby pomyśleć mi o jakimś BMW, bez wątpienia wybrałbym "trójkę", generację e36. W tej specyfikacji przetrwała aż 9 lat produkcji. Oczywiście w momencie gdy już kończono jej wytwarzanie była autem dość przestarzałym, konkurencja dysponowała już o wiele nowocześniejszymi limuzynami, jak choćby Audi A4 czy Volvo s40. Najostrzejszą wersją było oczywiście M3 na bazie którego powstawały wersje wyczynowe. Obecnie takowe powstają również, niestety już tylko na potrzeby domorosłych tuningowców, gdzieś w podmiejskich garażach... Prezentowane BMW M3 pochodzi z wyścigowego serialu Niemiec - Super Tourenwagen Cup. Seria ta, rozgrywana w latach 1994 - 1999 była swoistym przerywnikiem pomiędzy zawodami DTM (Deutsche Tourenwagen Masters), które ze względu na różnice zdań co do regulacji technicznych przestały istnieć na 5 lat. Warto nadmienić że zawody DTM należą do światowej czołówki jeśli chodzi o zawody samochodów turystycznych. Znajdują tam bowiem zatrudnienie kierowcy należący bez wątpienia do elity wyścigów jak choćby Mikka Hakkinen, Alexander Wurz czy Heinz Harald Frentzen. Jak wspomniałem wyżej, prezentowane BMW pochodzi z roku 1998, kierowcą jest natomiast "niejaki" Leopold von Bayern. Długo szukałem jakichkolwiek informacji o tym człowieku. Pomocna okazała się nieco niemiecka Wikipedia oraz krótka notka z wyścigowej broszury (również po niemiecku). Jako że niemieckiego nie znam, z pomocą przyszła moja Narzeczona. Trochę z niedowierzaniem przyjąłem od Niej informację, że ów Bayern to... bawarski książę. Wyścigi traktował jako hobby, które nie było na rękę jego rodzinie. Z BMW związał się w latach siedemdziesiątych. Swoją karierę zakończył właśnie w 1998 roku za kółkiem prezentowanego BMW. Z ciekawych informacji biograficznych "Poldiego" (bo tak nazywali go przyjaciele) warto odnotować manewr wyprzedzania, podczas którego przeskoczył ponad dachem innego kierowcy urywając mu jedynie wycieraczki. Choć cały incydent zakończył się szczęśliwie, Poldi był niepocieszony, gdyż w całym zamieszaniu związanym z wypadkiem... zgubił swojego Rolexa. Rok 1998 nie był dla niego szczęśliwy, a każdy występ kończył się jazdą gdzieś w ogonie stawki. Model M3 od Minichampsa wpadł w moje posiadanie nieco przypadkowo. Znalazłem go na licytacji Allegro w ofercie jednego ze sklepów modelarskich. Na stronie firmowej sprzedawcy jego cena wynosiła 135 złotych, tak więc licytacja od złotówki była dobrą okazją do nabycia modelu po niższej cenie. I właśnie takiej się spodziewałem, gdyż model nie miał wielu wyświetleń, licytujących również było niewielu. Trochę dla zabawy zalicytowałem go na 70 złotych, z przekonaniem że uda mi się go kupić sporo taniej. Jakież było moje zdziwienie, gdy rano odbierając pocztę okazało się że owszem wygrałem aukcję, ale za 69 złotych... Przedostatnim licytującym okazał się być bowiem jakiś fan BMW (tak przynajmniej wnioskuję z jego nicka), któremu zwyczajnie brakło czasu by móc mnie przelicytować. I tak na półkę trafia BMW M3 320i zespołu ISERT. Trzeba przyznać że... model nie jest wart tych pieniędzy. Minichamps zupełnie się do niego nie przyłożył. Mamy więc wiele niedoróbek. Brzydko wyglądają przednie światła, brakuje w nich wyraźnego oddania charakterystycznych przecież podwójnych reflektorów pod kloszem, również grill wygląda na za duży, na dodatek źle dopasowany, przedni spojler odstaje od zderzaka. Również wnętrze jest mało efektowne i pozbawione sporej liczby detali (jak np. czteropunktowe pasy czy "siatka" w oknach), tandetnie wygląda wydech, w którym nie ma nawet... otworu!! Całości nie najlepszego obrazu dopełniają błędy w malowaniu. Oj nie postarali się Panowie z Minichamps! Bez wątpienia model nie był warty 82 złotych (bo tyle zapłaciłem za niego z przesyłką). Wielką głupotą byłby więc jego zakup za 135 złotych. Okazuję się więc że model M3 e36 od Minichampsa nadaje się tylko dla zapalonych fanów marki BMW, lub wyrobów alkoholowych Jagermeister. Choć niewątpliwie dzięki mojemu przyszłemu Teściowi zaliczam się do grona tych drugich - model do głębi mnie rozczarował.

P.S. Minichamps popełnił nawet błąd na podstawce modelu pisząc że pochodzi on z serii DTM, a jak można dowiedzieć się z treści tego posta - w 1998 DTM nie istniało.










poniedziałek, 14 września 2009

Doskonałość rodzi się w bólach - BMW V12 LMR

Jeśli chodzi o wyścigi serii LeMans, BMW nie miało łatwego życia. Pierwsze prototypy wyścigowego podwozia, stworzonego wspólnie z zespołem Williams F1 oznaczone jako LM "wypalały" się w czasie zmagań na torze. Całość zwyczajnie nie była dopracowana pod względem aerodynamiki i chłodzenia. Na 12 godzinny wyścig na torze Sebring w roku 1999, BMW przyjechało już z nową bronią - zbudowanym od podstaw V12 LMR. Z poprzednikiem łączyła go jedynie jednostka napędowa - 590 - cio konne V12 umieszczone z tyłu, za kierowcą. Pierwszy z fabrycznych egzemplarzy uległ na tyle poważnemu wypadkowi, że nie ukończył wyścigu, drugi natomiast - zwyciężył! Był to oczywiście wielki sukces zarówno dla BMW, które pokonało takich rywali jak Toyota czy Mercedes oraz Williamsa - przyszłego partnera BMW w Formule 1. W 2000 roku BMW skoncentrowało się już na promocji marki w F1, projekt LMR przeniesiono za ocean, do amerykańskiej serii LeMans. Próżno jednak czekano na sukces, gdyż cały serial zdominowało Audi wraz ze swoim modelem R8. Na finałowy wyścig w Australii BMW już nie przyjechało. 2 ocalałe sztuki V12 LMR nie zostały sprzedane prywatnym osobom wzorem LM, trafiły natomiast do muzeum BMW. Przejażdżka tym wyjątkowym BMW została zafundowana Robertowi Kubicy z racji jego urodzin. Czy można sobie wyobrazić lepszy prezent? Miniaturka, która znajduje się w mojej kolekcji pochodzi już z amerykańskiej serii LeMans z roku 2000. Wyróżnia się nieco "wyostrzonym" pakietem aero. Trafiła do kolekcji oczywiście nieprzypadkowo. Jako pierwszy owoc współpracy BMW i Williamsa jest to niekwestionowanie auto wyjątkowe, które dało początek długoterminowej umowy partnerskiej między tymi dwoma firmami. Modelik wyprodukowała firma Minichamps, jest tzw. wersja "dilerska" do nabycia wyłącznie w salonach BMW. Model kupiłem już dawno, jakieś 3 lata temu od zaprzyjaźnionego Niemca, który sprowadzał dla mnie również inne gadżety związane z zespołem Williams. Nie mam pojęcia czy jest on obecnie do nabycia. Zapłaciłem wówczas za niego jakieś 35 złotych, myślę więc że to bardzo niewiele jak na tak rzadki model. Wykonanie stoi na dość wysokim poziomie (a z tym jak wiadomo jest różnie u Minichampsa). Mamy więc dobrze odwzorowaną bryłę, świetne felgi z niskoprofilowymi oponami, wentylowane tarcze wraz zaciskami. Całkiem nieźle wygląda też wnętrze, z fototrawionymi elementami takimi jak pasy na siedzeniach, konsola, czy kierownica. Nie obyło się również bez zgrzytów - wystarczy spojrzeć na tylny spojler by zauważyć że jego kalkowanie zostało potraktowane po macoszemu. Model jako całość jest oczywiście bardzo piękny i wyjątkowy. Został zaparkowany obok wyścigowych maszyn Williamsa. To chyba najodpowiedniejsze miejsce.

Na ostatnim zdjęciu w galerii zaprezentowane jest V12 LMR prowadzone przez Roberta Kubicę.