Wyrażanie sztuki poprzez motoryzację nie jest niczym szczególnie odkrywczym. W zasadzie robi tak każdy producent wypuszczając na rynek kolejny model. Tak, do tego zmierzam - samochód to niepowtarzalne, użytkowe dzieło sztuki. Co można więc zrobić aby "sztuki w sztuce" było jeszcze więcej? Połączyć motoryzację z artyzmem. To właśnie czyni BMW, od wielu już lat dokumentując historię swojej marki poprzez przepięknie ozdobione auta.
Miniatura jednego z nich znalazła się w mojej kolekcji. BMW M3, bo o nim mowa, trafiło pod rękę australijskiego artysty Kena Done'a w 1989 roku. Nie jest to egzemplarz bez historii - wręcz przeciwnie. Auto brało udział w mistrzostwach Australii w 1987 roku (Jim Richards wywalczył nim mistrzostwo) i pierwotnie występowało w malowaniu marki tytoniowej John Player Special.
Patrząc na tak wyjątkowo wyglądające auto, nie wypada nie zagłębić się w artystyczne motywy jego twórcy. Done starał się połączyć sportowe walory samochodu z symboliką Australii. Dominują więc wesołe, optymistyczne kolory; auto wydaje się być oceanem, który radośnie i dynamicznie przemierzają ławice ryb. Neonowe odcienie sprawiają że wóz wygląda bardzo oryginalnie na tle pozostałych Art Carów.
Modelik to wykorzystana już przez IXO chyba na wszystkie sposoby, stara forma. Wydana była jako rajdówka, wyścigówka, auto seryjne, a ostatnio wrócono do niej w wydaniu WHITEBOX jako Alpina.
Przygotowanie takiego modelu wymaga wiele pracy, tak więc muszę ocenić go naprawdę wysoko. Wszystkie kalki położone są z najwyższą precyzją, wyglądają na trwałe. Jest to wypust z czasów gdy IXO dość wyraźnie poprawiło jakość swoich produktów.
Przygotowanie takiego modelu wymaga wiele pracy, tak więc muszę ocenić go naprawdę wysoko. Wszystkie kalki położone są z najwyższą precyzją, wyglądają na trwałe. Jest to wypust z czasów gdy IXO dość wyraźnie poprawiło jakość swoich produktów.
Wielka szkoda że IXO ma w swojej ofercie jeszcze tylko jeden Art Car (i to również jest M3). Wyjątkowość tych miniatur sprawia, że chciałoby się zebrać ich większą ilość.
Ośmielony wpisami Kolegów z innych blogów zdecydowałem się na pierwszy zagraniczny zakup. Okazało się że nie taki diabeł straszny...