poniedziałek, 31 października 2016

Wyścigowa gwiazda lat 90-tych. Mercedes C DTM W202 / Kurt Thiim

Czy Wy również uważacie, że ściganie z przed 2 dekad było bardziej interesujące? Zacięte? Magiczne? Ja mam właśnie takie odczucia, dlatego z wielkim sentymentem powracam do wyścigów lat 90-tych. Jedną z bardziej emocjonujących serii był oczywiście DTM, w którym trwała zacięta walka dwóch producentów - Mercedesa i Alfy Romeo. O ile ten pierwszy nadal święci triumfy w różnych klasach, tak o włoskiej marce już dawno słuch zaginął.
Wróćmy więc do roku 1994, kiedy producent ze Stuttgartu postanawia zaprezentować nową broń do walki o mistrzostwo - C DTM typoszeregu W202.
Nowy bolid został zbudowany zgodnie z wytycznymi serii, a więc opierał się na czterodrzwiowym nadwoziu sedan, posiadał 2,5 litrową V6 dysponującą w różnych etapach rozwoju od 450 do 500 KM. Bolidy Klasy 1, a więc tej do której zaliczał się opisywany Mercedes były wówczas tak mocno zaawansowane technicznie, że nikogo nie zdziwiłoby postawienie ich w jednym szeregu z autami F1. Wedle mojej wiedzy w 1994 Mercedes AMG wystawiał 2 "fabryczne" stajnie -  jedną w barwach firmy telekomunikacyjnej D2, a drugą w malowaniu TABAC/SONAX. Pozostałe zespoły korzystały z zakupionych od firmy nadwozi. Jedną z takich drużyn był Zakspeed, zaangażowany na uprzednim etapie istnienia właśnie w DTM. Ich bolidy posiadały charakterystyczne żółte malowanie promujące sieć marketów ze sprzętem elektronicznym - ProMarkt.


Merdeces C DTM był na tyle dopracowaną maszyną, że bez trudu zwyciężył w generalnej klasyfikacji sezonów 1994 i 1995. Indywidualne tytuły mistrzowskie zdobyli nim Klaus Ludwig i Bernd Schneider. Kierowcy zespołów niefabrycznych również radzili sobie bardzo dobrze. Zawodnicy Zakspeeda a więc Kurt Thiim oraz Jorg v. Ommen wygrali łącznie 6 rund w 1994 i 3 w 1995 przyczyniając się tym samym do triumfu Mercedesa w ogólnej klasyfikacji.

C DTM typoszeregu W202 jest bardzo wyjątkowym samochodem. Według mnie idealnie wpisuje się w definicję turystycznego auta wyścigowego. Ten wóz wygląda po prostu świetnie - mimo niezbędnych dodatków aerodynamicznych w postaci ogromnych zderzaków czy tylnego skrzydła, wciąż przypomina swój elegancki drogowy odpowiednik. Chciałbym móc powiedzieć to samo o autach obecnie startujących w DTM. I jak tu nie patrzeć z sentymentem na dawne czasy? :)

W swojej kolekcji posiadam kilka modeli C DTM W202. Dziś skupię się jedynie na modelach zespołu Zakspeed. Już na wstępie należy dodać że wszystkie miniatury są bardzo stare i możemy je dostać jedynie "z drugiej ręki". Pierwszy z nich to 1:18 nieistniejącej już firmy UT.







Patrząc na niego jako całość robi świetne wrażenie. Jest estetycznie pomalowany, kalki są bardzo trwałe i starannie położone. Wielka szkoda że producent nie zdecydował się odwzorować silnika, takie udogodnienie mamy choćby w tańszych przecież modelach DTM-ów od Maisto z tamtych lat. Do wad należy bezwzględnie zaliczyć przednie lampy, które nawet w oryginale były atrapami (świecącymi ale jednak), tu nie posiadają należytej "głębi". Kierownica opisywanego Mercedesa to również jakaś "wariacja na temat", bo nie ma nic wspólnego z oryginalnym sterem.







 Kolejna miniatura to oczywiście znane wszystkim PMA. Jest to model o tyle wyjątkowy że na gablotce posiada autograf duńskiego kierowcy Kurta Thiima. Nie wiem czy jest prawdziwy, niemniej jednak model zakupiłem u pewnego źródła, co karze mi myśleć że tak właśnie jest. Prezentuje wersję na sezon 1995, możemy więc zauważyć dość mocno zaznaczony tylny dyfuzor oraz dodatkowe wloty powietrza na tylnych błotnikach poprawiające przyczepność tylnonapędówki oraz dające dodatkowe chłodzenie hamulcom. Nieco inny jest również przedni zderzak. 









Ten modelik to cudowne plastikowe maleństwo od Herpy. Ilość detali zarejestrowana na kilku centymetrach długości jest powalająca. Poza tym świetnie komponuje się z kolejnym elementem kolekcji a więc transporterem - Mercedesem SK.





Mam nadzieję że kiedyś uda mi się jeszcze trafić mały wóz techniczny MB100 również w barwach ProMarkt. 
Jak wspomniałem wcześniej to jedynie część moich zbiorów związanych z tą piękną legendą toru. Systematycznie będę więc odkrywał karty :)

poniedziałek, 24 października 2016

#KeepFightingMichael

Bardzo długo zastanawiałem się jak powinien wyglądać pierwszy wpis po moim "urlopie". Pokazać jeden model to chyba zbyt mało by ponownie zachęcić kogoś by tu zajrzał. Postanowiłem więc że zaprezentuję moją kolekcję gadżetów związaną z jedną z ikon Formuły 1. Wiele osób uważa go za najwybitniejszego kierowcę w historii, inni twierdzą że jest jedynie najbardziej utytułowanym. A co myślę ja? Mój stosunek do Michaela Schumachera zmieniał się na przestrzeni lat od totalnej obojętności, poprzez niechęć, aż do nabrania ogromnego szacunku. "Schumi" zebrał na swoim koncie 7 tytułów Mistrza Świata Formuły 1. Tak powiedzą jego fani. Krytycy zaś zauważą że pierwszy tytuł zdobył w atmosferze skandalu i jazdy "nielegalnym" bolidem, kolejne zaś przypadły mu niejako na fali dominacji zespołu dla którego się ścigał. Ja nie chcę opowiadać się po żadnej ze stron. Dla mnie Michael to kierowca, który porwał za sobą ludzi, zmotywował ich do działania i odnoszenia sukcesu. W końcówce lat 90 i początku 2000 Ferrari równało się Michael Schumacher. Po jego odejściu stajnia z Maranello nadal nie może powrócić na szczyt. A przecież posiadała w swoich szeregach Fernando Alonso czy obecnie Sebastiana Vettel'a (który chyba nie jest w stanie udźwignąć splendoru po swoim rodaku). Jazda dla dla Mercedesa w "nowej" F1 nie była dla Michaela najlepszym posunięciem. Wizerunkowo bardzo ucierpiał. Wielki Mistrz dostał baty od chłopców którzy uczyli się ścigać na PlayStation. Tak mówiono... 
Wpadek który przydarzył się Schumacherowi sprawił że postanowiłem przyjrzeć się jego postaci i nieco zreflektować swoją opinię na jego temat. Teraz doceniam jego ciężką pracę jaką włożył w to by dumnie nosić 7 gwiazdek na swoim kasku. Do F1 trafił na "wariata" porzucając kokpit Mercedesa DTM. I była to to jedna z lepszych rzeczy jaka przytrafiła się Formule 1.
Bardzo chcę wierzyć że jeszcze zobaczymy Michaela uśmiechniętego.

Tymczasem przyjrzyjmy się co udało mi się zachomikować :) Na pierwszy ogień coś czego jeszcze na blogu nie pokazywałem. Tadam! Koszula. Sezon 2000 - pierwszy tytuł z Ferrari.  Jest to produkt z oficjalnej kolekcji MS, nie zaś zespołu z rozbrykanym konikiem i próżno tam szukać jego logo. Jedynym łącznikiem pozostaje więc kolor czerwony. Wszystkie loga sponsorów są oczywiście wyszywane.


Kolejna rzecz to wspaniała figurka, również z oficjalnej kolekcji gadżetów, pochodzi z 1998 roku. Tak więc przeleżała w oryginalnym pudełku 18 lat! Myślę że pozostanie tam nadal :) 


Pora na pluszaki. I tutaj ciekawa historia - udało mi się je odkupić za grosze na jednym z portali ogłoszeniowych. Sprzedawała je pewna Pani, której dziecko już się nimi znudziło. Maskotki były dosyć intensywnie użytkowane o czym świadczyły obcięte spodnie kombinezonu u jednego z pluszaków, czy rozprucia materiału. Po praniu nabrały wyraźnie blasku, a po wizycie u krawcowej również należytego wyglądu. Sprytna mama nawet postanowiła wyhaftować swojej pociesze imiona maskotek na pasku kombinezonu. Chcąc zachować oryginalny charakter pamiątek usunąłem to rękodzieło choć muszę przyznać że było to urocze :) Przy odrobinie czasu postaram się jeszcze wymienić automaty suwaka na nowe, bez odprysków lakieru. Trzeba w tym punkcie pochwalić jakość oficjalnych gadżetów wyprodukowanych przez firmę Pole Position Marketing (firma należała do Wili Webbera - managera MS) - maskotki mimo przypuszczam ostrego traktowania przez małego adepta wyścigów zachowały swoje kształty, żadna z reklam na kombinezonie się nie zniszczyła.


No to teraz pora na to na co wszyscy czekają - modele :) Choć posiadanie miniatury wyścigówki za której sterami zasiadał Michael Schumacher nie jest jakimś wielkim kolekcjonerskim wyczynem, tak ograniczenie się do nietypowej skali 1:64 już tak. Perełką jest oczywiście piękne kartonowe wydanie Benettona B193. Wszystkie modeliki to PMA. Nie są jakieś bogate w detale, ale mają swój charakter i "pachną" latami 90 - tymi. Świetna rzecz.

Ważnym elementem w moich zbiorach stała się również literatura. W moim posiadaniu znajduje się piękny album ilustrujący sezon 1994 wykonaniu Benettona. Wspaniałą rzeczą jest poświęcenie pierwszych stron nieodżałowanemu Ayrtonowi Sennie. Zdjęcia są piękne, całość zawarta jest w twardej oprawie, papier oczywiście kredowy. Nie sposób to opisać.


I kolejny album. I kolejne wspaniałe zdjęcia. Wspaniałe wspomnienia. Zwróćcie uwagę na fotografię na której Schumacher ogląda kolekcję swoich gażdzetów :)

Kończąc wypada mi napisać - Mistrzu wracaj do nas szybko!