Trabant. Mówiąc tą nazwę większość polskich kierowców zapewne uśmiechnie się z rozrzewnieniem, na wspomnienie tego NRD-owskiego wynalazku. Nienawidzili go za ciągłe usterki czy mizerne osiągi, a kochali... za to że był. Chcąc czy nie, Trabanty zmotoryzowały wschodnią część Niemiec, jak również wiele innych krajów "demoludów". Tak również stało się i z Polską.
Pierwszego Trabanta rodzice kupili tuż po ślubie, czyli w 1979 roku. Tata, jako świeżo upieczony technik mechanik nie miał większych problemów by poradzić sobie z usterkową, lecz prostą konstrukcją samochodu. Do tej pory wspomina również pierwszą wycieczkę "prawdziwym samochodem" do swojej rodzinnej wsi. Na kilometr przed przekroczeniem znaku, od Trabanta odpadło... przednie koło. I tak, zaprzęgnięty do konia Trabant dojechał do celu podróży. Taki widok utwierdził w przekonaniu miejscową ludność, że nie wynaleziono jeszcze nic lepszego od konia z wozem.
Kolejny Trabant pojawił się w mojej rodzinie około roku 1980. Następnej zimy na świat miała przyjść moja siostra. Pędzący Trabant, z ciężarną mamą na pokładzie nie zawiódł. No może pomijając samoczynne otwarcie się maski i poderwanie jej do góry... Mimo tego drobnego incydentu siostra przyszła na świat cała i zdrowa.
Przygody z Trabantem nie zraziły mojego taty i w 1985 zakupił trzeci już egzemplarz. Warto dodać, że na tym etapie opanował sztukę jego naprawy do perfekcji i był naprawdę znanym i cenionym ekspertem od tych aut w swoim rodzinnym regionie. W 1986 roku przyszedłem na świat ja i Trabant był pierwszym autem, którym przyszło mi się poruszać. To wydarzenie uwiecznia poniższe zdjęcie wykonane podczas podróży do Częstochowy. Ten mały człowiek to oczywiście ja, podtrzymywany przez mamę i równie dzielnego Trabanta.
Pierwszego Trabanta rodzice kupili tuż po ślubie, czyli w 1979 roku. Tata, jako świeżo upieczony technik mechanik nie miał większych problemów by poradzić sobie z usterkową, lecz prostą konstrukcją samochodu. Do tej pory wspomina również pierwszą wycieczkę "prawdziwym samochodem" do swojej rodzinnej wsi. Na kilometr przed przekroczeniem znaku, od Trabanta odpadło... przednie koło. I tak, zaprzęgnięty do konia Trabant dojechał do celu podróży. Taki widok utwierdził w przekonaniu miejscową ludność, że nie wynaleziono jeszcze nic lepszego od konia z wozem.
Kolejny Trabant pojawił się w mojej rodzinie około roku 1980. Następnej zimy na świat miała przyjść moja siostra. Pędzący Trabant, z ciężarną mamą na pokładzie nie zawiódł. No może pomijając samoczynne otwarcie się maski i poderwanie jej do góry... Mimo tego drobnego incydentu siostra przyszła na świat cała i zdrowa.
Przygody z Trabantem nie zraziły mojego taty i w 1985 zakupił trzeci już egzemplarz. Warto dodać, że na tym etapie opanował sztukę jego naprawy do perfekcji i był naprawdę znanym i cenionym ekspertem od tych aut w swoim rodzinnym regionie. W 1986 roku przyszedłem na świat ja i Trabant był pierwszym autem, którym przyszło mi się poruszać. To wydarzenie uwiecznia poniższe zdjęcie wykonane podczas podróży do Częstochowy. Ten mały człowiek to oczywiście ja, podtrzymywany przez mamę i równie dzielnego Trabanta.
Z nadejściem lat '90, Trabant z przyczyn oczywistych stał się samochodem mniej popularnym, choć ciągle użytkowanym. Jednak w mojej rodzinie więcej się nie pojawił, a jego miejsce zaczęły zajmować nowocześniejsze konstrukcje, takie jak Skoda Favorit a następnie Fiat Uno.
Model Trabanta od dawna gościł na mojej liście życzeń. Najprostszą drogą, by wejść w jego posiadanie był oczywiście zakup drugiego numeru Kultowych Aut Prl. Jednak po obejrzeniu modelu stwierdziłem, że nie jest on wart inwestowania. Postanowiłem poczekać. Czekałem długo i opłaciło się. Do mojej kolekcji trafiła pełna wersja IST-a, która robi sporo lepsze wrażenie niż "gazetkowiec". Mamy tutaj kolorowe wnętrze, odbłyśniki przednich lamp, ładne kalki i ogólnie lepsze spasowanie poszczególnych elementów. No i ten kolor - bardzo charakterystyczny i właśnie taki jaki pamiętam z dzieciństwa :-) Poprzedni właściciel chyba również był zauroczony miniaturką, gdyż wyposażył ją w bardziej ekskluzywną, ręcznie wykonaną, drewnianą podstawkę i muszę przyznać, że model prezentuje się na niej znakomicie. Nie odkręcałem go do wykonania zdjęć, gdyż został przykręcony śrubokrętem typu torx.
Model Trabanta od dawna gościł na mojej liście życzeń. Najprostszą drogą, by wejść w jego posiadanie był oczywiście zakup drugiego numeru Kultowych Aut Prl. Jednak po obejrzeniu modelu stwierdziłem, że nie jest on wart inwestowania. Postanowiłem poczekać. Czekałem długo i opłaciło się. Do mojej kolekcji trafiła pełna wersja IST-a, która robi sporo lepsze wrażenie niż "gazetkowiec". Mamy tutaj kolorowe wnętrze, odbłyśniki przednich lamp, ładne kalki i ogólnie lepsze spasowanie poszczególnych elementów. No i ten kolor - bardzo charakterystyczny i właśnie taki jaki pamiętam z dzieciństwa :-) Poprzedni właściciel chyba również był zauroczony miniaturką, gdyż wyposażył ją w bardziej ekskluzywną, ręcznie wykonaną, drewnianą podstawkę i muszę przyznać, że model prezentuje się na niej znakomicie. Nie odkręcałem go do wykonania zdjęć, gdyż został przykręcony śrubokrętem typu torx.
Mimo pewnych błędów w bryle, Trabant w skali niesamowicie cieszy oko, choć może przemawia przeze mnie sentyment. Wygrałem go na licytacji Allegro za 41 złotych. Myślę że to dobra cena, biorąc pod uwagę fakt, że wersje z gazety "chodzą" po około 25 - 30 złotych.
Niektórzy z Was zauważyli pewnie że pojawiło się okienko "Blog Scene". Będę w nim zamieszczał fotograficzną zapowiedź kolejnego modelu, tak by zachęcić (ale pewnie i zniechęcić ;-) do zajrzenia za jakiś czas. Serdecznie pozdrawiam.
Niektórzy z Was zauważyli pewnie że pojawiło się okienko "Blog Scene". Będę w nim zamieszczał fotograficzną zapowiedź kolejnego modelu, tak by zachęcić (ale pewnie i zniechęcić ;-) do zajrzenia za jakiś czas. Serdecznie pozdrawiam.
Hi Marjan,
OdpowiedzUsuńWow !!! What a priceless piece of beautiful & detail vintage casting.
It really nice to have .Sorry to ask what car is this ?
"Lucky for you , Marjan ".
Congratu...
Thnaks,
Kin.
PS: Very sorry for the late reply.