Kiedy mam zrobić komuś prezent, zawsze staram się by był oryginalny. Ponad pół roku temu zostałem ojcem chrzestnym synka mojej siostry. Mały Antek - bo o nim mowa, już jako pół roczne dziecko otrzymał ode mnie bluzę Puma Ferrari, którą nosił (i nosi) dzielnie, mimo że ciągle jest trochę za duża ;) Cóż, gdy dorośnie będzie nieco łatwiej dobrać dla niego odzież sportową. Z racji że zbliża się pierwsza rocznica urodzin Małego, po uzgodnieniu z jego mamuśką doszliśmy do wniosku że najlepszym prezentem będzie fotelik. Antek jest wielkim entuzjastą podróży samochodowych. W zasadzie tylko wtedy jest spokojny :) By maksymalnie umilić mu podróż, a przy tym zachować motoryzacyjny klimat, postanowiłem że fotelik nie może być po prostu "fotelikiem". Powinien być gadżetem, który oprócz tego że jest funkcjonalny i bezpieczny - dobrze wygląda. Badanie rynku zacząłem od fotelików RECARO. Firma produkuje przecież fantastyczne wyczynowe fotele, tak więc w dziedzinie fotelików dla dzieci również powinni być liderem. I rzeczywiście - każdy model z pod znaku Recaro prezentuje się świetnie, jest niesamowicie starannie wykonany i zapewnia wysoki poziom ochrony. Mają one jednak zasadniczą wadę - cenę. Mówi się, że bezpieczeństwo naszych milusińskich jest bezcenne i to oczywiście prawda. Ale zastanówmy się. Fotelik Recaro kosztuje około 900 zł. Ile z tego "stanowi" bezpieczeństwo a ile sama marka?
Rozglądając się dalej znalazłem mojego faworyta. Spełniał wszystkie wymagania. Fotelik z pod znaku "brykającego konika" produkowany jest we Francji (nie Chinach!) przez firmę TEAMTEX. Do wyboru mamy kilka wersji. Najciekawszą dla oka są zdecydowanie nosidełka z fotelikami w jednym. Antek ma już jednak ten "okres rozwojowy" za sobą więc najbardziej optymalnym wyborem okazał się fotelik Beline Furia przeznaczony dla dzieci o wadze 9-36 kg. Co ciekawe fotelik posiada tak dużą "pojemność" wagową dzięki szerokim możliwościom jego regulacji. I tak dla małych dzieci mamy specjalną wkładkę z 5-cio punktowymi pasami zapinanymi w sposób rodem z aut wyczynowych. Prawda że wspaniale? :) Dodatkowo system posiada brzęczyk informujący o rozpinaniu pasa. Przydatne, np. gdy nasze dziecko należy do tych bardziej ciekawych świata. Wraz ze wzrostem pociechy, wkładkę można wyjąć, a do zapinania używać pasów w samochodzie. Regulowany na wysokość zagłówek dodatkowo zapewnia wygodę oraz bezpieczeństwo. Całość jest bardzo ładnie zgrana kolorystycznie, a materiał którym obito fotelik jest dobrej jakości - to welur podszyty miękka gąbką. Nie bez znaczenia są wysokiej jakości hafty znaczka Ferrari i sam napis na siedzeniu. Cała ta przyjemność kosztowała 349 złotych. Sami więc zdecydujcie czy warto.
Zakup fotelika przyniósł mi kilka problemów. Sprzedający u którego zamówiłem ten prezent początkowo przysłał mi nie ten model co trzeba. Owszem również był to fotelik Ferrari jednak przeznaczony dla większych dzieci, bez wkładki z pasami. Na jednym ze zdjęć również przedstawiam ten fotel w ramach porównania. Po mojej interwencji przysłano mi właściwy produkt, jednocześnie nie zabierając starego... No to mam dwa :D Ale uczciwość zwyciężyła i po tym nieporozumieniu zaraz skontaktowałem się ze sprzedającym, a ten powiedział że przyśle kuriera po "błędny" fotelik. No cóż... może zapomni ;)
Podsumowując - myślę że prezent mi się udał. Co prawda Antek nie miał jeszcze możliwości dopasowania się do niego, jednak sądzę że większych problemów nie będzie. A tak swoją drogą - czy nie uważacie że takie gadżety sprawiają więcej frajdy "tatuśkom" niż ich pociechom? :) Dla mnie odpowiedź jest oczywista - jasne że tak!