środa, 24 listopada 2010

Prezent dla małego Fana... i jego Tatuśka ;)

Kiedy mam zrobić komuś prezent, zawsze staram się by był oryginalny. Ponad pół roku temu zostałem ojcem chrzestnym synka mojej siostry. Mały Antek - bo o nim mowa, już jako pół roczne dziecko otrzymał ode mnie bluzę Puma Ferrari, którą nosił (i nosi) dzielnie, mimo że ciągle jest trochę za duża ;) Cóż, gdy dorośnie będzie nieco łatwiej dobrać dla niego odzież sportową. Z racji że zbliża się pierwsza rocznica urodzin Małego, po uzgodnieniu z jego mamuśką doszliśmy do wniosku że najlepszym prezentem będzie fotelik. Antek jest wielkim entuzjastą podróży samochodowych. W zasadzie tylko wtedy jest spokojny :) By maksymalnie umilić mu podróż, a przy tym zachować motoryzacyjny klimat, postanowiłem że fotelik nie może być po prostu "fotelikiem". Powinien być gadżetem, który oprócz tego że jest funkcjonalny i bezpieczny - dobrze wygląda. Badanie rynku zacząłem od fotelików RECARO. Firma produkuje przecież fantastyczne wyczynowe fotele, tak więc w dziedzinie fotelików dla dzieci również powinni być liderem. I rzeczywiście - każdy model z pod znaku Recaro prezentuje się świetnie, jest niesamowicie starannie wykonany i zapewnia wysoki poziom ochrony. Mają one jednak zasadniczą wadę - cenę. Mówi się, że bezpieczeństwo naszych milusińskich jest bezcenne i to oczywiście prawda. Ale zastanówmy się. Fotelik Recaro kosztuje około 900 zł. Ile z tego "stanowi" bezpieczeństwo a ile sama marka?
Rozglądając się dalej znalazłem mojego faworyta. Spełniał wszystkie wymagania. Fotelik z pod znaku "brykającego konika" produkowany jest we Francji (nie Chinach!) przez firmę TEAMTEX. Do wyboru mamy kilka wersji. Najciekawszą dla oka są zdecydowanie nosidełka z fotelikami w jednym. Antek ma już jednak ten "okres rozwojowy" za sobą więc najbardziej optymalnym wyborem okazał się fotelik Beline Furia przeznaczony dla dzieci o wadze 9-36 kg. Co ciekawe fotelik posiada tak dużą "pojemność" wagową dzięki szerokim możliwościom jego regulacji. I tak dla małych dzieci mamy specjalną wkładkę z 5-cio punktowymi pasami zapinanymi w sposób rodem z aut wyczynowych. Prawda że wspaniale? :) Dodatkowo system posiada brzęczyk informujący o rozpinaniu pasa. Przydatne, np. gdy nasze dziecko należy do tych bardziej ciekawych świata. Wraz ze wzrostem pociechy, wkładkę można wyjąć, a do zapinania używać pasów w samochodzie. Regulowany na wysokość zagłówek dodatkowo zapewnia wygodę oraz bezpieczeństwo. Całość jest bardzo ładnie zgrana kolorystycznie, a materiał którym obito fotelik jest dobrej jakości - to welur podszyty miękka gąbką. Nie bez znaczenia są wysokiej jakości hafty znaczka Ferrari i sam napis na siedzeniu. Cała ta przyjemność kosztowała 349 złotych. Sami więc zdecydujcie czy warto.
Zakup fotelika przyniósł mi kilka problemów. Sprzedający u którego zamówiłem ten prezent początkowo przysłał mi nie ten model co trzeba. Owszem również był to fotelik Ferrari jednak przeznaczony dla większych dzieci, bez wkładki z pasami. Na jednym ze zdjęć również przedstawiam ten fotel w ramach porównania. Po mojej interwencji przysłano mi właściwy produkt, jednocześnie nie zabierając starego... No to mam dwa :D Ale uczciwość zwyciężyła i po tym nieporozumieniu zaraz skontaktowałem się ze sprzedającym, a ten powiedział że przyśle kuriera po "błędny" fotelik. No cóż... może zapomni ;)
Podsumowując - myślę że prezent mi się udał. Co prawda Antek nie miał jeszcze możliwości dopasowania się do niego, jednak sądzę że większych problemów nie będzie. A tak swoją drogą - czy nie uważacie że takie gadżety sprawiają więcej frajdy "tatuśkom" niż ich pociechom? :) Dla mnie odpowiedź jest oczywista - jasne że tak!





















Przy okazji dzisiejszego wpisu chciałem jeszcze pokazać zdjęcia Audi Quattro Sport E2 po drobnej modernizacji wnętrza. Modelik opisywałem już dość dawno, był to bodaj pierwszy "modelarski" post na tym blogu. Miniaturka dostała całkowicie białe wnętrze oraz kalki pasów na fotelach. Tym samym "zbliżyła się" do pełnej wersji IXO.





Wielkimi krokami zbliża się do nas okres zimowy. Mikołaj tuż tuż. Wszystkim Czytelnikom, życzę by zamiast rózgi pod poduszką, znaleźli tam wymarzone modele :)

sobota, 20 listopada 2010

Nadeszła jesień...

...a z nią długie jesienne wieczory. Czas trzeba jakoś "zabić", a najlepiej zrobić to poświęcając się pasji. Już od dawna nosiłem się z zamiarem waloryzacji modelików od IXO Altaya. To ładne miniaturki, jednak posiadają czarne wnętrza, co lekko mówiąc jest mało atrakcyjne. A przecież wystarczyłoby tak niewiele - dołożyć kalki na siedzeniach, pomalować klatki bezpieczeństwa... I od tego właśnie pomysłu zaczęły się moje działania. Napisałem maila do jednego ze sprzedawców kalek na Allegro czy nie wykonałby ich w postaci pasów na siedzenia. Odpowiedź była twierdząca i już po dwóch tygodniach, dwie sztuki były u mnie. Kupiłem dwa zestawy na wypadek gdyby coś poszło nie tak, w końcu nie jestem specjalistą od przeróbek :) Cena? 7 zł za jeden zestaw (zdjęcie poniżej) - tak więc całkiem akceptowalnie. Do waloryzacji wybrałem modelik BMW M3. Najpierw obejrzałem w sieci zdjęcia "pełnej" wersji, tak by w miarę dobrze zabrać się za przeróbki mojej Altayi.
Zakres prac nie okazał się zbyt poważny - wystarczyło rozkręcić miniaturkę, wyciąć klatkę bezpieczeństwa, pomalować na biało i wkleić z powrotem. By w pełni oddać wnętrze należałoby jeszcze pomalować na biało tylną cześć wnętrza począwszy od przestrzeni za siedzeniami. Z racji że nie dysponowałem farbką akrylową a jedynie olejną, tę czynność sobie podarowałem.
Z położeniem kalek na fotele również nie było większych problemów. Kładłem je tylko przy użyciu wody, tak więc nie są może najtrwalsze, ale przecież i tak nikt nie będzie wkładał palców do środka. Użycie więc specjalnego podkładu mijało się z celem. Całość po wyschnięciu została ponownie sklejona zamontowana w modeliku. I trzeba przyznać że obecnie wygląda on o klasę lepiej. Poniżej zdjęcia z prac.















Na ostatnim zdjęciu zrobiłem porównanie modelika z przed i po modernizacji. Prawda że czuć różnicę? A przecież tak niewiele trzeba było wykonać. Po zakończeniu prac postanowiłem napisać do sprzedawcy kalek maila z prośbą o dodanie napisów "RECARO" na fotele oraz kalek zegarów. Wówczas, całkiem niedużym kosztem będzie można "dopieścić" modeliki od Altaya. Jeśli taki zestaw się pojawi, na pewno kupię kilka sztuk. W kolejce czekają już kolejne modele, które chciałbym poddać kosmetyce.

Uwadze Czytelników, chciałbym poddać lekturę strony http://www.tirynatory.pl/
Podejmuje ona trudny temat poruszających się po naszych drogach ciężarówek. Warto zapoznać się z treścią i wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam już w grudniu na kolejną odsłonę bloga.

sobota, 6 listopada 2010

Długo oczekiwana - Lancia 037 Jolly Club Totip

Wreszcie, wreszcie, wreszcie... Odkąd tylko modelik się pojawił, zacząłem pałać rządzą posiadania go. Jedno z najwspanialszych aut rajdowych zostało oddane kolekcjonerom w pomniejszonej 43 razy wersji. Ale za to w jakim stylu! Moje zakupione 2 lata temu wydanie od IXO-Altaya aż schowało się ze wstydu za inne modele kiedy na półce pojawiła się Lancia 037 wykonana przez HPI Racing. W końcu mam miniaturkę która oddaje charakter tego niesamowitego wozu. Oczywiście największą frajdą jest odwzorowany silnik widoczny przez tylną szybę. Jednak każdy detal w tym modelu jest dopieszczony na maksa. Nawet potężne chlapacze są z gumy... Tak dokładnie położonych kalek nie widziałem jeszcze nigdy. Wpadki? Na pierwszy rzut oka brak. Ale zaraz. Zajrzyjmy do środka. Ok, mamy ładne fotele z dokładnie odwzorowanymi pasami, mamy żółte wkładki w drzwiach, czegoś tu jednak brakuje. Przyglądając się przez małą szybkę wnętrzu możemy zauważyć że deska rozdzielcza jest całkowicie czarna - nie ma na niej żadnych wskaźników, cyferblatów, zupełnie nic. Podobnie jak w IXO-Altaya... No cóż nie można mieć wszystkiego jednak ten detal chyba mnie rozczarował. Przenoszę jednak wzrok z powrotem na pokrywę silnika a usta przybierają kształt bana. Wspaniały model! Obcowanie z nim naprawdę daje poczucie kontaktu ze sztuką. Z resztą - zobaczcie sami:























I wszystko byłoby naprawdę super gdyby nie to że podczas przykręcania modelika po sesji zdjęciowej do podstawki ułamała się antenka... i szukaj igły w stogu siana. Niestety musiałem dorobić ją z agrafki - całość właśnie schnie po zabiegu. Na szczęście wyszło to "bez śladu", choć trochę smutno mi że model nowy - a już "klepany" ;) Spostrzegawczy Czytelnicy zauważyli pewnie, że na ostatnim zdjęciu obok modelika HPI stoi zaparkowana druga Lancia... Owszem! To kolejny nabytek który udało mi się zdobyć w czasie prawie trzy tygodniowej przerwy w pisaniu bloga. Miniaturka drugiej 037 pochodzi od Kyosho, ale o niej - dopiero za jakiś czas.

W Auto Świecie wydanym bodaj 2 tygodnie temu ukazał się mój list dotyczący miejsc parkingowych:



Do jego napisania skłoniła panująca na osiedlowych parkingach moda na "znakowanie" miejsc. Przedstawiona w nim sytuacja miała już miejsce co prawda dwa lata temu, jednak od tej pory na parkingach przy moim miejscu zamieszkania powstało jeszcze kilka takich "kwiatków". Apeluję o rozsądek - nie ma takiego prawa które mówi że można sobie zająć miejsce parkingowe, a straż miejska powinna karać mandatami ludzi którzy takie "prawo" sobie stworzyli. Auto Świat pominął jeszcze jeden wyraz z ostatniego zdania które w oryginale brzmiało: "Takie samowolne przywłaszczenie sobie kawałka drogi jest po prostu cwaniactwem i zwyczajnym chamstwem". Zgodzicie się ze mną?