Odkąd zainteresowałem się Formułą 1, w kręgu moich sportowych "sympatii" znalazły się jedynie 3 zespoły. Pierwszy to oczywiście Williams - jako niezaprzeczalna historia i prywatny bastion Franka Williamsa. Drugi to Ferrari - ogromna pasja ścigania i niezrównany temperament. A trzeci? Trzecim był mały zespół z Faenzy kierowany przez Giancala Minardiego. Mój wybór padł na Minardi być może dlatego, że kierowałem się zasadą - "zawsze kibicuj najsłabszemu". A Minardi rzeczywiście było słabe. I to cholernie! To jednak nie przeszkodziło w tym, by stajnia gościła w stawce przez 20 lat. Przez ten cały okres zdobyli jedynie 38 punktów do klasyfikacji generalnej (dla porównania Williams zdobył ich do chwili obecnej ponad 2700), ale chrzanić punkty. Dla całego zespołu ważniejszy od wygrywania był sam udział w mistrzostwach. Do tej pory reporterzy motoryzacyjni wspominają z rozrzewnieniem klimat tego gościnnego zespołu, gdzie parzono najlepszą kawę na padoku i serwowano oryginalne włoskie potrawy. Takie było Minardi i za to je uwielbiałem. Nie tylko ja z resztą.
2005 był ostatnim rokiem uczestnictwa tej ekipy w mistrzostwach. Paul Stoddart, ówczesny właściciel nie był już w stanie dokładać do interesu, który w starciu z motoryzacyjnymi gigantami był bez szans. Mimo to, na 4 wyścig sezonu (GP San Marino) Minardi przyjechało z nowym samochodem - PS05. Wcześniejszy PS04B był rozwinięciem modelu który używany był przez stajnię od 2003 roku i był już mocno przestarzały.

Minardi PS04B 2005
O ile samochodom Minardi można było odmówić efektywności, tak urody - na pewno nie. Tak samo było również z PS05. Miękkie kształty sekcji bocznych wyraźnie zrywały z PS04B, dodatkowe elementy aerodynamiczne były harmonijnie ukształtowane i dyskretnie rozlokowane. Całości dopełniało ładne malowanie, w lśniąco czarnym kolorze. Kierowcami Minardi byli oczywiście zawodnicy ze sporym zapleczem finansowym. W połowie sezonu zamieniono Patricka Friesachera na Roberta Doornbosa, tak więc z nosa bolidu zniknęło logo Karyntii - regionu w Austrii będącego sponsorem Patricka.

Minardi PS05 2005
Sezon 2005 był dla Minardi, kolejną porażką. PS05 okazało się awaryjne, mało szybkie, a i umiejętności kierowców pozostawiały wiele do życzenia. Choć zdarzały się również niespodziewane przebłyski formy, jak choćby w Montrealu, gdzie Albers pokonał w kwalifikacjach obu kierowców Jordana oraz Kliena z Red Bulla.
Zasadniczo jedynym konkurentem dla stajni Paula Stoddarta okazał się być tylko podupadający zespół Jordan. Warto wspomnieć więc pamiętne GP USA 2005, kiedy to na tor wyjechały jedynie bolidy Ferrari, Jordana i Minardi - wszystkie jeżdżące na oponach Bridgestone. Były to jedyne okoliczności w których Minardi mogło zdobyć jakiekolwiek punkty i tak się też stało. PS05 zdobył łącznie 7 punktów.
Po sezonie 2005 stajnia zmieniła właściciela na Red Bulla i mimo petycji kibiców by nowy właściciel nie zmieniał nazwy (sam się z resztą pod nią podpisałem), od 2006 znamy zespół jako Toro Rosso. Niestety dawny klimat prysł. Jeśli czegoś brakuje mi w F1... to jest to zespół Minardi.
Modelik autorstwa Minichamps był moim ogromnym marzeniem. Obok Saubera C24 był to zdecydowanie najładniejszy bolid sezonu 2005. Jakość wykonania nie budzi moich zastrzeżeń. Cieszę się że PMA wreszcie zaczęło kalkować nazwę producenta na felgach, dzięki temu modelik jest "kompletny".








Model szczerze polecam - obowiązkowa pozycja w zbiorze każdego fana F1. Choć trudno dostępna i droga - zadowoli każdego.