W ostatnich dniach chyba całym światem wstrząsnęła wieść o tragedii samolotu polskiej delegacji na lotnisku w Smoleńsku. Oczywiście wiadomość ta najbardziej uderzyła w Nas - Polaków, którzy straciliśmy wiele cennych dla naszego Kraju osobistości.
O katastrofie dowiedziałem się będąc w pracy. Po skończonej lekcji pożegnałem kursanta, dokonałem oględzin sprzętu i udałem się do samochodu na krótką przerwę. Włączyłem radio na RMF Maxxx, gdzie zawsze leci jakaś bezstresowa muzyka - akurat by nieco się rozluźnić. W pewnym momencie muzykę przerwano, a spikerka podała beznamiętnym głosem krótki komunikat: "Za chwilę przerwiemy program by nadać informacje o katastrofie polskiego samolotu w wyniku którego zginęła para prezydencka wraz z całą załogą". Krotka cisza. A potem znowu ta skoczna melodia. Była wówczas godzina 10:09. W pierwszej chwili pomyślałem że to jakiś żart. Zaraz, przecież 1 kwietnia już był... Dookoła zauważyłem krzątających się po placu znajomych z hurtowni płyt wiórowych, która ma siedzibę obok placu manewrowego na którym prowadzę zajęcia. Szybko podbiegłem do pana Bogdana, dojrzałego już mężczyzny i zapytałem: "Też to słyszeliście? To prawda?". On spojrzał na mnie, po czym ze spuszczoną głową powiedział "Tak" - i nic więcej, tylko tyle. Chwyciłem za telefon, pośpiesznie wystukałem telefon do Narzeczonej. Nie odpowiada. Kolejna próba. To samo. Dzwonię więc do mamy. Nic. Do taty. Ten sam skutek. Pomyślałem że niedawno zakupiona komórka już szwankuje. Jednak nie to było przyczyną. Zwyczajnie sieć odmówiła posłuszeństwa - tak wielu ludzi dzwoniło do swoich bliskich, dzwoniło gdziekolwiek (!), tylko po to by zadać to samo pytanie które ja zadałem wcześniej panu Bogdanowi: "Czy to prawda?!".
Wróciłem do auta. Radio odbierało już program informacyjny RMF. Słowa które płynęły z odbiornika odejmowały mowę, przyprawiały o łzy. I ja nie mogłem powstrzymać łez. Nawet teraz gdy to piszę, to czuję że oczy robią się wilgotne.
Przyszedł Piotr, mój kolejny kursant. Wiedział już co się stało. Otworzył szeroko drzwi mojego auta tak by mógł słyszeć więcej informacji. Nie myślałem już wtedy o tym że muszę poprowadzić zajęcia, nie myślałem o tym że muszę zająć się pracą, nie potrafiłem ukryć łez... Pamiętam, że w milczeniu podeszliśmy do wózka, zaleciłem mu trenowanie stertowania ładunków. Znów siadłem do auta, które na tą chwilę stało się miejscem w którym przeżywałem to co się wydarzyło. Kolejne informacje, bardzo złe dodajmy: nikt nie przeżył. Tak strasznie zrobiło mi się żal. Koło godziny 12 zadzwoniła moja mama, która dopiero przed momentem dowiedziała się o tym co się stało - po raz kolejny nie potrafiłem opanować łez, przypominam sobie że oboje z mamą płakaliśmy do słuchawki...
Pragnę zaznaczyć, że nie jestem człowiekiem zainteresowanym zbytnio polityką. Wszystko to co przeżyłem, było związane ze stratą ludzi - Polaków, moich Rodaków, ludzi których znałem z telewizji, z których poglądami się zgadzałem, lub też nie. Nie miałem jednak wątpliwości że byli to ludzie ważni i wartościowi. Z mojego punku widzenia (oczywiście nie umniejszam innych Ofiar) wielką stratą jest poseł Gosiewski - wielki orędownik województwa świętokrzyskiego, dla którego zrobił niezwykle dużo. Wydaje mi się że największą Jego zasługą było sprowadzenie właśnie tu, do Kielc, do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii specjalistycznego aparatu PET służącego do diagnozy nowotworów. Kolejną osobą, którą pragnę wspomnieć był Wicemarszałek Sejmu - Jerzy Szmajdziński. Zawsze bardzo ciepły, miły, zrównoważony w wypowiedziach, odcinający się od wszelkich afer i pieniactwa. Zabawne, że jeszcze miesiąc temu spotkałem go spacerującego kielecką promenadą. Mijając się z Nim bark w bark pomyślałem - to jest mój kandydat na Prezydenta. Oczywiście składam hołd i zapewniam o pamięci o wszystkich Ofiarach katastrofy - Prezydencie i jego Małżonce, posłach, senatorach, przedstawicielach Rodzin Katyńskich, duchownych, funkcjonariuszach BOR. Wyrazy szacunku kieruję do poległych Żołnierzy, Dowódców - jako osoba, która doznała ciężaru munduru w toruńskiej podchorążówce, jako żołnierz rezerwy solidaryzuję się szczególnie wraz z Nimi. To niepowetowana strata dla naszego Wojska.
Dla mnie - młodego człowieka, wychowanego w duchu chrześcijaństwa i patriotyzmu, cała sytuacja stała się czasem na refleksję, zadumę, smutek. Tym wszystkim uczuciom sprzyjać miała ogłoszona przez władze Żałoba Narodowa. Czy tak się na pewno stało? Owszem telewizja pokazuje tłumy Polaków przed Pałacem Prezydenckim, płaczących ludzi, pokazuje piękne gesty i postawy. I pewnie tak jest że wielu ludzi faktycznie cierpi po tak wielkiej stracie - sam się do nich zaliczam. Nie mogę się jednak pogodzić z faktem, że w ten szczególny czas - czas kiedy cała Ojczyzna powinna się smucić, wielu ludzi - zwłaszcza młodych, zwyczajnie nie potrafi się zachować. Co chwila w relacjach telewizji przewija się człowiek z uśmiechem spoglądający w kamerę, najczęściej rozmawiający przez komórkę - że oto - znalazł się w telewizji. Moje najszczersze gratulacje. W autobusach młodzi ludzie przeklinają sytuację, bo ich ulubione kluby są zamknięte, że odwołane są wszelkie imprezy. Co tu teraz ze sobą zrobić? Polska stała się zupełnie nieatrakcyjna przez ten czas! Moja rada - najlepiej zamrozić się w lodówce i wyjść dopiero gdy się zmądrzeje. I jeszcze jeden przykład, tym razem już z życia akademickiego - a więc przyszłej elity naszego Państwa. Wczoraj odwiedziłem jeden z kieleckich akademików - byłem tam umówiony wraz z Narzeczoną na spotkanie z Duszpasterzem Akademickim. Obraz który tam spotkałem był po prostu żenujący - młodzi ludzie biegający z magazynem piwa, wrzeszczący, bawiący się przy grillu (!)... A w tle płynąca z telewizora w stróżówce żałobna muzyka... Kiedy patrzy się na codzień na takie obrazki, relacje telewizyjne wydają się być jedynie teatrem, jakąś inną rzeczywistością.
A być może jest tak, że to tylko ja jestem jakiś dziwny i nie potrafię się odnaleźć we współczesnym świecie, którego nie interesuje zwyczajne, ludzkie... współczucie. Dziwny ten nasz Kraj, dziwna ta nasza Żałoba...
O katastrofie dowiedziałem się będąc w pracy. Po skończonej lekcji pożegnałem kursanta, dokonałem oględzin sprzętu i udałem się do samochodu na krótką przerwę. Włączyłem radio na RMF Maxxx, gdzie zawsze leci jakaś bezstresowa muzyka - akurat by nieco się rozluźnić. W pewnym momencie muzykę przerwano, a spikerka podała beznamiętnym głosem krótki komunikat: "Za chwilę przerwiemy program by nadać informacje o katastrofie polskiego samolotu w wyniku którego zginęła para prezydencka wraz z całą załogą". Krotka cisza. A potem znowu ta skoczna melodia. Była wówczas godzina 10:09. W pierwszej chwili pomyślałem że to jakiś żart. Zaraz, przecież 1 kwietnia już był... Dookoła zauważyłem krzątających się po placu znajomych z hurtowni płyt wiórowych, która ma siedzibę obok placu manewrowego na którym prowadzę zajęcia. Szybko podbiegłem do pana Bogdana, dojrzałego już mężczyzny i zapytałem: "Też to słyszeliście? To prawda?". On spojrzał na mnie, po czym ze spuszczoną głową powiedział "Tak" - i nic więcej, tylko tyle. Chwyciłem za telefon, pośpiesznie wystukałem telefon do Narzeczonej. Nie odpowiada. Kolejna próba. To samo. Dzwonię więc do mamy. Nic. Do taty. Ten sam skutek. Pomyślałem że niedawno zakupiona komórka już szwankuje. Jednak nie to było przyczyną. Zwyczajnie sieć odmówiła posłuszeństwa - tak wielu ludzi dzwoniło do swoich bliskich, dzwoniło gdziekolwiek (!), tylko po to by zadać to samo pytanie które ja zadałem wcześniej panu Bogdanowi: "Czy to prawda?!".
Wróciłem do auta. Radio odbierało już program informacyjny RMF. Słowa które płynęły z odbiornika odejmowały mowę, przyprawiały o łzy. I ja nie mogłem powstrzymać łez. Nawet teraz gdy to piszę, to czuję że oczy robią się wilgotne.
Przyszedł Piotr, mój kolejny kursant. Wiedział już co się stało. Otworzył szeroko drzwi mojego auta tak by mógł słyszeć więcej informacji. Nie myślałem już wtedy o tym że muszę poprowadzić zajęcia, nie myślałem o tym że muszę zająć się pracą, nie potrafiłem ukryć łez... Pamiętam, że w milczeniu podeszliśmy do wózka, zaleciłem mu trenowanie stertowania ładunków. Znów siadłem do auta, które na tą chwilę stało się miejscem w którym przeżywałem to co się wydarzyło. Kolejne informacje, bardzo złe dodajmy: nikt nie przeżył. Tak strasznie zrobiło mi się żal. Koło godziny 12 zadzwoniła moja mama, która dopiero przed momentem dowiedziała się o tym co się stało - po raz kolejny nie potrafiłem opanować łez, przypominam sobie że oboje z mamą płakaliśmy do słuchawki...
Pragnę zaznaczyć, że nie jestem człowiekiem zainteresowanym zbytnio polityką. Wszystko to co przeżyłem, było związane ze stratą ludzi - Polaków, moich Rodaków, ludzi których znałem z telewizji, z których poglądami się zgadzałem, lub też nie. Nie miałem jednak wątpliwości że byli to ludzie ważni i wartościowi. Z mojego punku widzenia (oczywiście nie umniejszam innych Ofiar) wielką stratą jest poseł Gosiewski - wielki orędownik województwa świętokrzyskiego, dla którego zrobił niezwykle dużo. Wydaje mi się że największą Jego zasługą było sprowadzenie właśnie tu, do Kielc, do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii specjalistycznego aparatu PET służącego do diagnozy nowotworów. Kolejną osobą, którą pragnę wspomnieć był Wicemarszałek Sejmu - Jerzy Szmajdziński. Zawsze bardzo ciepły, miły, zrównoważony w wypowiedziach, odcinający się od wszelkich afer i pieniactwa. Zabawne, że jeszcze miesiąc temu spotkałem go spacerującego kielecką promenadą. Mijając się z Nim bark w bark pomyślałem - to jest mój kandydat na Prezydenta. Oczywiście składam hołd i zapewniam o pamięci o wszystkich Ofiarach katastrofy - Prezydencie i jego Małżonce, posłach, senatorach, przedstawicielach Rodzin Katyńskich, duchownych, funkcjonariuszach BOR. Wyrazy szacunku kieruję do poległych Żołnierzy, Dowódców - jako osoba, która doznała ciężaru munduru w toruńskiej podchorążówce, jako żołnierz rezerwy solidaryzuję się szczególnie wraz z Nimi. To niepowetowana strata dla naszego Wojska.
Dla mnie - młodego człowieka, wychowanego w duchu chrześcijaństwa i patriotyzmu, cała sytuacja stała się czasem na refleksję, zadumę, smutek. Tym wszystkim uczuciom sprzyjać miała ogłoszona przez władze Żałoba Narodowa. Czy tak się na pewno stało? Owszem telewizja pokazuje tłumy Polaków przed Pałacem Prezydenckim, płaczących ludzi, pokazuje piękne gesty i postawy. I pewnie tak jest że wielu ludzi faktycznie cierpi po tak wielkiej stracie - sam się do nich zaliczam. Nie mogę się jednak pogodzić z faktem, że w ten szczególny czas - czas kiedy cała Ojczyzna powinna się smucić, wielu ludzi - zwłaszcza młodych, zwyczajnie nie potrafi się zachować. Co chwila w relacjach telewizji przewija się człowiek z uśmiechem spoglądający w kamerę, najczęściej rozmawiający przez komórkę - że oto - znalazł się w telewizji. Moje najszczersze gratulacje. W autobusach młodzi ludzie przeklinają sytuację, bo ich ulubione kluby są zamknięte, że odwołane są wszelkie imprezy. Co tu teraz ze sobą zrobić? Polska stała się zupełnie nieatrakcyjna przez ten czas! Moja rada - najlepiej zamrozić się w lodówce i wyjść dopiero gdy się zmądrzeje. I jeszcze jeden przykład, tym razem już z życia akademickiego - a więc przyszłej elity naszego Państwa. Wczoraj odwiedziłem jeden z kieleckich akademików - byłem tam umówiony wraz z Narzeczoną na spotkanie z Duszpasterzem Akademickim. Obraz który tam spotkałem był po prostu żenujący - młodzi ludzie biegający z magazynem piwa, wrzeszczący, bawiący się przy grillu (!)... A w tle płynąca z telewizora w stróżówce żałobna muzyka... Kiedy patrzy się na codzień na takie obrazki, relacje telewizyjne wydają się być jedynie teatrem, jakąś inną rzeczywistością.
A być może jest tak, że to tylko ja jestem jakiś dziwny i nie potrafię się odnaleźć we współczesnym świecie, którego nie interesuje zwyczajne, ludzkie... współczucie. Dziwny ten nasz Kraj, dziwna ta nasza Żałoba...
our condolences to you and your countrymen.
OdpowiedzUsuńthank you Mike. I can't find any words to say, what our nation lost...
OdpowiedzUsuńW dniu tej tragedii dowiedziałem się, że tym samolotem leciała koleżanka z roku mojego kumpla(PW, MEiL). Uwielbiała latać i wszystko co było z tym związane. Następnego dnia dotarła wiadomość o zasłużonej dla mojego wydziału(PW, SiMR) pracownicy.
OdpowiedzUsuńW tej tragedii zginęło wiele osób, których będzie Nam brakować.
Bardzo mi przykro Adam. Oni wszyscy byli wartościowymi ludźmi, nie ważne czy zgadzaliśmy się z tym jakie poglądy prezentowali.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz miałem chwilę by ponownie tu zajrzeć. Muszę Ci pogratulować celności opinii. To co się stało 10 kwietnia to bezprecedensowa tragedia. To co działo się później to tragedia bezmyślności. Na szczeście są ludzie, którzy rozumieją, że w tej szczególnej chwili nie jest istotne kto miał jakie poglądy, nie są istotne nasze oceny tych osób, bo kimże ejsteśmy by ich oceniać? Ważne jest to, że każdy z nich był Polakiem, Polakiem, który chciał zrobić coś dla Polski...
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny Piotr i w ogóle za ten komentarz. Niech Twoje słowa "tragedia bezmyślności" będą puentą do tego co mieliśmy okazję obserwować w trakcie trwania żałoby. W całej tej sytuacji Rosjanie pokazali więcej klasy niż my...
OdpowiedzUsuńOby tylko nie była to klasa czysto na pokaz. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.