środa, 10 lutego 2010

Miała być "jakość" a wyszło "jakoś" - Williams Showcar 2006 (FW27)

Do modelika Williamsa sięgam nieprzypadkowo. Od nowego sezonu w wyścigówkach z Grove ponownie zagrają jednostki Cosworth. Ostatnim bolidem z takim napędem był FW28 z sezonu 2006.
2005 był końcowym rokiem długoletniej współpracy pomiędzy BMW a Williamsem. Obie firmy osiągnęły w tym czasie wiele sukcesów, wliczając w to wicemistrzostwo konstruktorów w roku 2002. BMW promowało swoją markę w świecie F1 pod szyldem Williamsa - zapłaciło nawet grube pieniądze by człon "BMW" znajdował się jako pierwszy w komercyjnej nazwie "BMW.Williams F1 Team". Owa kropeczka w nazwie okazała się jednak kością niezgody - BMW zamarzyło się więcej niż tylko byciem dostawcą silnika. Oczywiście Frank Williams nie zgodził się na sprzedaż swojego zespołu, bo to tak jakby sprzedał samego siebie. W atmosferze wzajemnych oskarżeń o brak konkurencyjności, BMW nabyło stajnię Petera Saubera, a Williams... musiał szukać nowego dostawcy silników oraz sponsorów, którzy odeszli wraz z BMW. W zespole pozostał Mark Webber, natomiast Nick Heidfeld stał się naturalnym "niemieckim" kandydatem do nowego zespołu BMW. W jego miejsce drugi kokpit zajmuje debiutant, mistrz serii GP2 - Nico Rosberg.
Sytuacja finansowa Williamsa wyglądała naprawdę nieciekawie. Cosworth stał się więc oczywistym wyborem, jako firma tania i już wypróbowana w F1. Williams FW28 był autem ze wszech miar kryzysowym i było to widać już na skromnej prezentacji - bolid choć naprawdę piękny, za sprawą "pustych" sekcji zdawał się krzyczeć - "daj mi sponsora!".


Spodziewano się że sezon 2006 będzie trudny. Nikt nie przypuszczał jednak że będzie on katastrofalny. Cóż z tego że Alex Wurz (piątkowy tester) brylował w tabeli czasów podczas treningów skoro te rezultaty nie przekładały się na wyścigi. Powodów było co najmniej kilka - dwaj sfrustrowani wewnętrzną walką kierowcy, awaryjny bolid i sama firma Cosworth, która nie była w stanie rozwijać silnika tak jak inni producenci. Warto jednak zauważyć, że gdyby FW28 nie psuł się w kluczowych dla wyścigu momentach prawdopodobnie Williams nie zaliczyłby najgorszego od 20 lat sezonu, zakończonego jedynie dorobkiem... 11 punktów. Najtragiczniejszy był fakt, że w ostatnich 13 wyścigach zespół zdobył 1 punkt. Obrazki z GP Brazylii były więc adekwatne do formy zespołu z sezonu 2006 - obydwa rozbite doszczętnie bolidy. Na koniec w nienajlepszym stylu z zespołu odchodzi Mark Webber.
Szczęśliwie przyszłość malowała się w nieco lepszych barwach - nowy sponsor tytularny - firma AT&T, nowy długoterminowy dostawca silników - Toyota, wzmocnienia kadrowe. To wszystko pozwoliło by Williams na 3 lata dźwignął się z dołka. Co przyniesie kolejna współpraca Williamsa i firmy Cosworth? Trudno powiedzieć. Spodziewam się że będzie to zupełnie inna jakość, gdyż Cosworth będzie zaopatrywał w swoje jednostki jeszcze wiele innych ekip, więc nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek wpadkę. Sam Williams, na pewno postarał się by FW32 był konkurencyjny. Na koniec warto przypomnieć ostatnie chwile Coswortha na padoku Formuły 1 sezonie 2006:





Miniaturka którą prezentuję pochodzi od Minichamps. Firma już dawno wpadła na pomysł jak sprzedać dwa razy ten sam modelik - na początku sezonu wydaje tzw. showcary (bolidy wykorzystane przez wyścigowe stajnie do celów promocyjnych, eventów, przejazdów pokazowych dla sponsorów) czyli zazwyczaj bolidy z sezonu poprzedniego, pomalowane w barwy z sezonu trwającego. Tak więc modelik to oczywiście Williams FW27 z roku 2005 pomalowany tak samo jak FW28, z założonymi oponami firmy Bridgestone (w 2005 Williams korzystał z Michelin). Do miniaturki mam jedynie jedno zastrzeżenie - ubytek kalkomanii na nosie, spowodowany najprawdopodobniej upadkiem - brakuje bowiem w tym miejscu również jednego drobnego elementu. Poprzedni właściciel widocznie nie zadbał jak należy o jego przechowywanie. Nabyłem go bardzo tanio, więc nie mam o to większego żalu, tym bardziej że jeśli będę miał okazję to na pewno zakupię FW27 jeszcze w malowaniu HP i BMW jak również "pełne" FW28.





















Malowanie Williamsa choć skromne, było naprawdę efektowne i uważam że jest to najładniejsza kolorystyka bolidów z Grove ostatnich lat. Szkoda, że nie udało się jej utrzymać nieco dłużej, ale mimo wszystko nadal malowania Williamsów trzymają niezły poziom :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do komentowania.

P.S. W następnych wpisach pozostaniemy w kręgu F1 - będzie nieco historycznie, ale wciąż ciekawie :)

2 komentarze:

  1. Ostatnio coraz więcej F1 na twoim blogu, a nowy sezon ropocznie się już za kilka tygodni ;]
    hmm, czemu mnie usunąłeś z listy ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Robiłem porządki w sekcji linków i pewnie przypadkiem usunąłem. Już poprawione, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń