Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu... Kolekcje Kolegów "Zbieraczy" zdążyły dość mocno się rozwinąć, a ja stanąłem w miejscu. Niestety poświęciłem sporo funduszy by wyciągnąć nowo nabyte auto ze stanu głębokiej rozpaczy. Czy się udało? Prawie tak, choć po naprawieniu jednej rzeczy wychodzi następna i tak wkoło... Mam trochę wrażenie, nie da się w 100% przywrócić dobrego stanu samochodowi który przez 8 lat był zaniedbywany.
Muszę przyznać się bez bicia, że nieco zapomniałem o kolekcji i blogu. Dwutygodniowy urlop na którym właśnie przebywam jest więc dobrą okazją by nieco się przypomnieć :) Na czym to skończyłem...?
...a tak Minardi. Końcówka lat 90 nie była szczególnie udana dla zespołu z Faenzy (naprawdę? haha ;). Zespół borykał się standardowo z dwoma problemami: brakiem sponsorów i silnika. Światełko w tunelu zapaliło się wraz z nadejściem roku 1999, gdy do zespołu dołączył junior Ferrari, Hiszpan - Marc Gene. O ile postać samego zawodnika nie zachwycała niczym szczególnym, tak wsparcie jakie ze sobą przyniósł, a więc sponsoring giganta telekomunikacyjnego "Telefonica" już tak. Gustownie zaprojektowany bolid M01 (zerwano z dotychczasowym oznaczeniem trzycyfrowym) otrzymał piękne srebrno - granatowe malowanie z brylującym na osłonie silnika logiem sponsora. Na tle zeszłorocznej konstrukcji auto prezentowało się jak nie z tego świata. Gustav Brunner (główny projektant) stanął na głowie, by używając jedynie ołówka i czystej kartki zaprojektować samochód który stanie w szaranki do walki na torach Grand Prix.
Trzeba przyznać, że mimo wielu problemów rok nie był zły. Zespół wywalczył punkt w GP Europy, a zdobycz byłaby jeszcze większa gdyby jadący na 4 pozycji Luca Badoer nie doznał awarii silnika. Do tej pory w relacjach sportowych wspomina się Włocha, który płakał jak dziecko nad zaparkowanym na pasie zieleni M01.
Szczęście było naprawdę blisko...
Nadszedł rok 2000. "Pluskwa milenijna" wcale nie zaatakowała większości komputerów na świecie, tak więc sezon 2000 zapowiadał się naprawdę ciekawie. Mocne Ferrari z Schumacherem, Williams z nowym partnerem silnikowym, McLaren chcący walczyć znów o mistrzostwo... Również w Faenzie panowały bojowe nastroje ponieważ kurek z pieniędzmi od Telefoniki nie został przykręcony. M02 choć dość podobny do konstrukcji zeszłorocznej otrzymał podcięte sekcje boczne oraz modne w tamtym czasie wyjścia wydechów w górne okolice tylnego skrzydła, no i oczywiście... bojowy żółty kolor (tym samym w stawce znalazły się 4 żółte bolidy ponieważ podobne barwy od kilku już sezonów posiadał Jordan). Jeśli ktoś nadal uważa że Minardi budował swoje samochody w szopie gdzieś na skraju włoskiej wioski to polecam obejrzenie poniższego filmu z prezentacji i procesu projektowania M02
Choć bolid częściej dojeżdżał do mety niż rok wcześniej, to za sprawą katastrofalnego, przedpotopowego silnika Forda (pod marką Fondmetal) nie mógł nawiązać żadnej walki na torze. A szkoda, bo aerodynamika tego pojazdu stała na bardzo wysokim poziomie, tak więc po raz kolejny potencjał nadwozia został zmarnowany przez kiepski motor.
Rok 2000 był również ostatnim, podczas którego na czele zespołu stał Giancarlo Minardi. Pogarszająca się sytuacja finansowa oraz rosnące koszty zmusiły charyzmatycznego szefa do sprzedaży zespołu. Po odrzuceniu kilku ofert udało się nawiązać kontakt z Paulem Stoddartem, który od jakiegoś już czasu rozglądał się za możliwością wykupienia jakiegoś konającego zespołu. Dzięki temu historia Minardi toczyła się dalej.
Miniaturki które udało mi się zakupić to już dosyć stare PMA. W Polsce są raczej nie do dostania, przybyły do mnie z Wielkiej Brytanii. Jest to kawał wyścigowej historii więc nie mam żalu o odklejające się kalki na tylnym skrzydle M02 (prawdopodobnie gdyby był to mniej cenny model zabrałbym się za naprawę - a tak - boję się coś spaprać ;)
Warto jeszcze wspomnieć, że choć czas płynie to słuch o M02 i grzmocie jego V10 nie zaginął. Z tego co udało mi się ustalić wciąż są dwa "działające" nadwozia, najprawdopodobniej w rękach prywatnych. W sieci można znaleźć filmy z prac nad przywróceniem autu świetności :
Samochody pokazały się również podczas festynu na torze Zandvoort. Kolekcjoner z Holandii - Frits van Eerd (notabene właściciel sieci supermarketów) posiada w swoim garażu sporą liczbę bolidów Minardi - wszystkie na chodzie. Jednym z nich (bodaj PS04) startował w serii BossGP. Polecam obejrzenie filmu z tej imprezy - jak widać bardzo emocjonalnej dla honorowego Gościa - pana Giancarla Minardiego.
W następnej odsłonie zapraszam do lektury kolejnych dziejów "Lwów z Faenzy" a szczególnie historii o pewnym drobnym Malezyjczyku, który bardzo chciał zostać kierowcą Formuły 1...