niedziela, 28 kwietnia 2013

Garaż marzeń cz. 2 - FSO Polonez

... że co powiecie? Polonez? Ten polski? Ten "Duży Fiat" tylko w "nowej budzie"? Tak właśnie ten. To moje kolejne auto marzeń...
    Wczoraj wybrałem się na pieszą wyprawę po moją Żonę do pracy. Pogoda była całkiem sprzyjająca spacerom, świeciło słońce, temperatura również była jak najbardziej znośna. Stojąc na przejściu dla pieszych pod Galerią Korona i czekając na zielone światło, moją uwagę przykuła kolorowa kawalkada starych aut pędzących ul. Warszawską w stronę Politechniki. Wśród nich znalazł się PF 125, Skoda 120, Porsche 928 i chyba jakiś Triumph. Ich oznaczenia sugerowały że udają się na jakiś zlot. Pięknie odrestaurowane, wypucowane auta przyciągały spojrzenia przechodniów. Gdzieś za nimi mrugnął mi biały Polonez. W pierwszej chwili pomyślałem, że to auto ze wspomnianego powyżej konwoju. Gdy jednak przejechał obok mnie zrozumiałem, że nie ma on nic wspólnego z tymi autami i jego przejażdżka mogła być równie dobrze ostatnią drogą. Na szrot. I nagle zrobiło mi się strasznie żal. Polonez. Mój obiekt marzeń z dzieciństwa. Marzeń nigdy nie spełnionych dodajmy...
    W czasach gdy na naszych drogach królowały niepodzielnie Fiaty 126, Polonez był dla mnie niczym łyk świeżego powietrza. Był duży, miał przestronne wnętrze, prawdziwy bagażnik, silnik brzmiał świetnie (ze specyficznym klangiem podczas przyśpieszania) i zwyczajnie mi się podobał z wyglądu. Plotka mówi przecież, że to odrzucony projekt Lancii Delty. I ja chcę w to wierzyć :) Nie będę się roztkliwiał nad wadami samochodu jak choćby przestarzała konstrukcja, toporny układ kierowniczy, huczący tylny most... Po co? Polonez był super i basta!
   Polonez zagościł w kręgu mojej rodziny bodaj w 1992 roku. Jego właścicielem była siostra mojej mamy. Rok modelowy '89, piękny czerwony kolor, czarne wnętrze, pełne "akwarium". Auto z niewielkim przebiegiem kupione od pierwszego właściciela. Pamiętam, ze nie mogłem się na niego napatrzeć, a każda wizyta u mojej babci gdzie ów auto garażowało, przyśpieszało u mnie bicie serca. Kilka przejażdżek tym samochodem uświadomiło mi - małemu chłopcu wówczas - jak mizernym samochodem jest posiadany przez moją rodzinę "maluch". 
      Poldek ma miejsce w moim garażu marzeń. Stoi tam odrestaurowany, w niespotykanym niebieskim kolorze, w swojej pierwszej odsłonie tzw. "borewiczu". Choć ma trochę niedoróbek jak za niskie zawieszenie, braki w domalowaniach i niezbyt szczegółowe wnętrze to wciąż przypomina mi samochód o którym marzyłem jako dziecko.  







niedziela, 14 kwietnia 2013

Garaż marzeń cz. 1 - BMW 635 CSi

Myślicie czasem co zrobilibyście z wygranymi w Totolotka powiedzmy... 6 - cioma milionami? Zapewne :) Ja zacząłbym od zbudowania zespołu garażowego wzorowanego na tym posiadanym przez wokalistę  Jay Kay'a. Garaże z elewacją z czerwonej cegły, piękne drewniane bramy oświetlone lampionami, niewielki brukowany dziedziniec, pomieszczenie "kontemplacji" pięknych aut wyposażone w minibar, dookoła tylko las... 
Ok, otwieram oczy i wracam do rzeczywistości. Brakuje tu luksusu i przepychu, jednak mam przed sobą witrynkę pełną pięknych modeli. Jest w niej takie miejsce do którego zaglądam z największym sentymentem. To cześć przeznaczona dla miniatur aut, które chciałbym zobaczyć w moim wymarzonym garażu. 
Dziś prezentuję pierwsze z nich - BMW 635 CSi o symbolu wewnętrznym E24.
Często zastanawiam się dlaczego padło na BMW. Nigdy nie byłem jakimś szczególnym fanem monachijskiej marki. Do połowy lat 90 nie wiedziałem nawet jak wygląda pierwsza generacja "szóstki". Zobaczyłem je dopiero w serialu "Na wariackich papierach" z Brucem Willisem i Cybill Shepherd w rolach głównych. BMW było niezawodnym kompanem dwójki sympatycznych detektywów, w jego wnętrzu nakręcono również wiele scen.
Wszystko zmieniło się gdy zobaczyłem E24 na żywo. Było to bardzo przypadkowe spotkanie podczas zwykłego wypadu po zakupy do hipermarketu. Czerwone 635 przemknęło majestatycznie obok mnie gdy stałem w oczekiwaniu na zmianę świateł. Minęły jeszcze bodaj dwie zmiany sygnalizacji zanim oprzytomniałem, a BMW zniknęło już gdzieś za horyzontem. Po powrocie siadłem do komputera i zacząłem szperać... I tak dowiedziałem się że obiekt moich westchnień powstał w połowie lat 70, jako kontynuator linii "rekinów" z pod znaku BMW. Od razu zapanowała swoista moda na ten model. Jego agresywny, a zarazem elegancki styl sprawiał że chciały nim jeździć gwiazdy. Najbardziej popularną wersję, a więc 635 CSi wypuszczono na rynek w 1978 roku. 3,5 litrowy motor dysponował mocą 236 KM i zapewniał sportowe osiągi. Na listę wyposażenia wpisano wszystko czym dysponowała ówczesna technologia motoryzacyjna. Był nawet komputer pokładowy!
Nigdy więcej nie zobaczyłem już na żywo pierwszej generacji 6. Gdyby ktoś spytał mnie jakie jest moje motoryzacyjne marzenie - bez wahania powiedziałbym że to przejażdżka tym modelem BMW. 
635 CSi ma "pole position" w moim garażu marzeń. Póki co reprezentuje je modelik od firmy AutoArt. Miniatura ma wszystko czego oczekuje prawdziwy kolekcjoner. Detale są z najwyższej półki, gratką jest również otwierana maska. W lustrzanej podstawce odbija się dokładne podwozie E24. Co tu dużo pisać, obejrzyjcie zdjęcia:










Prawda że konkurencja od Minichamps'a zostaje w tyle? A tak nawiasem - sześć baniek w totka? Czemu nie :)