niedziela, 18 grudnia 2016

Minardi F1 Team - 21 lat wspaniałej historii na torach F1 / Minardi PS03 J. Verstappen

Kończąc rok, nie wypada mi nie wspomnieć o spełnionym marzeniu. Gdy w 2005 roku zaczynałem "nałogowo" interesować się Formułą 1, przyszło nam pożegnać wspaniały zespół jakim był Minardi. Niestety, ówczesny właściciel - Paul Stoddart nie był w stanie już dłużej dokładać do interesu, w którym coraz mocniej rządzili producenci. Stajnię "Lwów z Faenzy" nabył Red Bull i uczynił z niej swój satelicki zespół. 
Osoby związane z motorsportem zawsze bardzo ciepło wypowiadały się o zespole założonym przez Giancarlo Minardiego. Wspaniała "rodzinna" atmosfera, najlepsza włoska kuchnia w całym padoku i ta radość ścigania, której tak bardzo dzisiaj brakuje. Należy również pamiętać że to właśnie dzięki temu zespołowi mogliśmy na torach oglądać takie gwiazdy jak Nannini, Fisichella, Trulli, Alonso czy Webber. 
Moim wielkim marzeniem było posiadanie jakiejś drobnej części zespołu Minardi. Wiadomo, najlepszym prezentem są oczywiście modele - nie posiadają one jednak tej "iskry" której poszukiwałem. Od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl stworzenia czegoś naprawdę wyjątkowego. 
Czekałem 10 lat. Dopiero po takim czasie udało mi się nabyć oryginalną koszulę zespołu Minardi z ostatniego roku startów. Druga część planu była znacznie trudniejsza - zdobycie autografu Pana Giancarlo Minardiego. Na szczęście wraz z końcem zespołu w F1 nie "umarła" strona internetowa, na której wciąż zamieszczane są komentarze Założyciela Zespołu dotyczące tego co obecnie dzieje się w F1, newsy oraz informacje o kierowcach objętych managementem rodziny Minardi (swoją drogą jest wśród nich nasz bardzo zdolny kartingowiec - Karol Basz). Nie zabrakło również działu kontaktu, w którym bezpośrednio można napisać do Pana Giancarlo. Tak też zrobiłem. Mój emocjonalny list chyba zrobił dobre wrażenie, bo po dwóch tygodniach, podczas gdy byłem w pracy, zadzwoniła moja Żona, że w skrzynce znajduje się jakiś list z Włoch... 
Minardi po raz kolejny nie zawiodło. Co otrzymałem możecie podziwiać na zdjęciach poniżej. Z tego miejsca wypada mi podziękować Panu Minardiemu nie tylko za autograf, ale za całe 21 lat pięknej historii w Formule 1. 
O tym, że wyjątkowe rzeczy wymagają wyjątkowej oprawy chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Sportową pamiątkę wykonało dla mnie Studio Opraw "Art Nuvo" w Kielcach. Muszę przyznać że podeszli do tego z pełnym profesjonalizmem i zrozumieniem jak "oryginalną" rzecz mają zrobić. Efekty? Nie czekajmy już dłużej.



A tak wyglądał proces "produkcji":


fot. Art Nuvo Kielce

Żeby było również "modelarsko" zapraszam do obejrzenia zdjęć moich miniatur bolidów Minardi zbudowanych za czasów Paula Stoddarta. Dwa z nich były już opisywane niegdyś na blogu, skupiłem się zatem na ostatnim nabytku, a więc PS03. 







 PS03 był kolejnym modelem Minardi który urodził się z niczego - brak testów, brak sponsorów, brak dostawców silnika i opon. Jak to możliwe że w ogóle udało się przystąpić do Mistrzostw? Po raz kolejny dała o sobie znać chęć przerwania i pasja do ścigania. Do kokpitu wsadzono gwiazdę z przed lat a więc Josa "The Boss-a" Verstappena który zapewnił sponsoring firmy Trust. Drugi bolid prowadził Justin Wilson a później Nicolas Kiesa. Niestety sezon upłynął pod znakiem nieukończonych wyścigów i awarii. Niesamowite, że podczas gdy standardem w F1 była już 7-dmio biegowa skrzynia biegów Minardi wciąż korzystało z 6-ciu biegów. Jak więc to możliwe że "The Boss" wykręcił najlepszy czas podczas piątkowych treningów na Magny-Cours? Tego chyba nie wie sam Paul Stoddart ;) 






Z racji że sezon 2005 był ostatnim dla ekipy Minardi, polecam obejrzenie zdjęć z pięknego albumu Roberta Doornbosa dokumentującego zmagania:



















 I już na koniec naszej przygody, fantastyczny film z eventu "Historic Minardi Day":


Kolejne marzenie? Znaleźć się właśnie tam :)

P.S. To już ostatni wpis w tym roku. Pragnę życzyć moim Kolegom - zbieraczom, jak również wszystkim Czytelnikom, wszystkiego dobrego w Nowym Roku, szczególnie spełnienia swoich marzeń - nie tylko modelarskich!

sobota, 3 grudnia 2016

Kręta droga do skucesu - Opel Calibra DTM / ITCC Keke Rosberg

Projektuj samochód tak, aby pomimo upływającego czasu wyglądał na młodszy niż jest w rzeczywistości. Wydaje się, że to jedna z zasad która przyświecała konstruktorom Opla Calibry. Nic więc dziwnego, że zgrabne coupe stało się bazą do budowy jednego z najbardziej zaawansowanych technologicznie aut wyczynowych lat 90-tych.

 fot. Opel

Nie przypadkowo wybrałem Calibrę V6 DTM do dzisiejszej prezentacji. Za nami kolejny sezon Formuły 1. Zacięty bój o mistrzostwo stoczyli ze sobą Nico Rosberg i Lewis Hamilton. Z pojedynku zwycięsko wyszedł ten pierwszy, dzięki racjonalnej jeździe i regularnemu dowożeniu lokat gwarantujących "duże" punkty. Sporym zaskoczeniem była dla mnie jego decyzja o natychmiastowym zaprzestaniu startów. Gdy jednak trochę o tym pomyślałem, stwierdziłem że należą mu się duże wyrazy uznania. Ponad dalszą karierę przedłożył życie rodzinne, a przede wszystkim swoją małą córeczkę - cóż bycie ojcem wiele zmienia w życiu faceta ;) Nagle zdajesz sobie sprawę z tego jak wiele możesz stracić. A co dopiero gdy jeździsz w Formule 1! Wachlarz zagrożeń staje się niebezpiecznie szeroki. Bez względu na to jaką drogę obierze Nico w przyszłości jestem pewien że jego "wyścigowe" geny dadzą o sobie znać. Tak jak przed laty, w 1993 roku dały jego ojcu. 

Keke Rosberg, bo o nim mowa podjął się nie lada wyzwania. Jak pisałem już parokrotnie na tym blogu, mistrzostwa DTM a później ITCC były w latach 90-tych ikoną wyścigów aut turystycznych. Samochody stały się ogromnie skomplikowane, a koszty rosły lawinowo. Mimo to swoją szansę na promocję bardzo udanego modelu Calibra zwietrzył Opel budując wyścigówkę 1 Klasy Turystycznej. Debiut zaplanowano na rok 1994, jednak dwa nadwozia "testowe" wystawiono w finałowej rundzie na Hockenheim w roku 93. Partnerem dla Opla stał się zespół Joest Racing, który w swoich maszynach posadził zwycięzcę wyścigu LeMans - Manuela Reutera i mistrza świata F1 - Keke Rosberga. Pierwszy występ choć średnio udany (Reuter zakwalifikował się na 5 miejscu do pierwszego wyścigu, Rosberg dojechał 7 na metę; w drugim biegu w obu autach zawiodła elektronika), napawał optymizmem przed nadchodzącymi mistrzostwami.
Rok 1994 upłynął pod dyktando kierowców Mercedesa. Calibra była wciąż maszyną zawodną i niezbyt konkurencyjną. Mimo to producent zwycięża w jednym wyścigu (w wyniku dyskwalifikacji na Donington Alessandro Nanniniego z Alfy Romeo na pierwsze miejsce awansuje Reuter) i dalej pracuje nad rozwojem bolidu. 
Sezon 1995 to już atak Opla na serię DTM i towarzyszącą jej międzynarodową ITCC. Producent przygotowuje 6 samochodów które trafiają do zespołu Joest (4 auta) i nowo utworzonego Team Rosberg (2 auta). W tym drugim obok Keke zasiada była gwiazda Mercedesa - Klaus Ludwig. Samochód wciąż nie jest idealny, obaj kierowcy nie kończą wyścigów na skutek awarii i kraks. Szczególnym pechowcem okazuje się Keke który nie kończy aż 7 z 14 wyścigów podwójnych rund w DTM i 7 z 10 w ITCC. Pocieszeniem dla zespołu Fina są wygrane Ludwiga w ostatniej rundzie sezonu i końcowa trzecia lokata w DTM. Keke dojeżdża w ogonie i ostatecznie żegna się z rolą kierowcy wyścigowego. 

Średnie wyniki na torze nie przeszkadzają Oplowi w osiąganiu planu handlowego. Auto sprzedaje się wyśmienicie, a do salonów trafia sygnowana nazwiskiem kierowcy Calibra Keke Rosberg Edition.

 fot. Opel

Wyróżnia je biały perłowy lakier, ospojlerowanie firmy Irmscher, piękne alufelgi firmy BBS no i oczywiście "homologacyjna" jednostka 2.5 V6.

Mimo że Keke nie osiągnął za kierownicą Opla większych sukcesów to miał ogromny wkład w rozwój konstrukcji, co doprowadziło do zdobycia mistrzostwa przez producenta w zawodach ITCC w 1996 roku. Był również świetnym ambasadorem marki i już na zawsze pozostanie kojarzony z wyścigami DTM w czasie ich największej popularności.

W mojej kolekcji nie mogło zabraknąć tak zasłużonego wozu jak Calibra DTM. Posiadam dwie miniatury - jedną w skali 1:64 z debiutu w 1993 i drugą 1:43 z sezonu 1995. Oba autka pochodzą od PMA. Z racji że to wiekowe wypusty należy je bardziej traktować jako ciekawostkę niż modelarskie wodotryski. 








W przypadku powyższego modelika razi zwłaszcza po macoszemu potraktowany temat tylnego skrzydła, które jest jedynie odstającą lotką a nie potężnym, osobnym elementem aerodynamicznym jak miało to miejsce w oryginale. Pod tym względem nawet mniejsze modeliki od Herpy wydają się precyzyjniejsze. Ładnym akcentem jest oczywiście kolorystyka.














Calibra w skali 1:43 przykuwa uwagę pięknym malowaniem - perłowy odcień bieli poprzez matową żółć i na koniec metaliczny ciemny niebieski. Wszystko tak jak w oryginale. Kalki są już w kilku miejscach podniszczone, ale niedawno model przeszedł konserwację w postaci malowania lakierem bezbarwnym, więc będzie cieszył oko jeszcze długo :) Zwróćcie uwagę na sponsorów Team Rosberg. Czy jakaś firma nie wydaje się dziwnie znajoma? :)
















No i na koniec akcent "rodzinny" - kask Nico Rosberga z sezonu 2014. Jest to prezent od mojej kochanej Żony na 5 - tą rocznicę ślubu. Replika została wykonana w skali 1:2. Firmuje ją Schuberth, a więc producent kasków dla kierowców F1. Choć posiada pewne rozbieżności z oryginałem, (jak choćby brak chromowanych wstawek - zamiast tego srebrne matowe) wygląda świetnie i jest piękną ozdobą kolekcji.


Nazwisko Rosberg znika z Formuły 1. Zostaje jednak na kartach historii i kto wie czy znowu nie zapisze się na nich złotymi literami...

P.S. Celowo pomijam pewne aspekty techniczne Calibry, bo prawdopodobnie jeszcze się tu pojawi i będzie chwila aby do tego wrócić :)