wtorek, 23 lipca 2013

Autodetailng - gdy czystość to za mało.

   Dziś ponownie post z gatunku "inna beczka". Nie można się bowiem interesować motoryzacją w miniaturze jednocześnie nie dbając o tę "dojrzałą". Nie będę ukrywał, że od zawsze miałem hopla na punkcie czystości swojego samochodu. Wyznaję zasadę, ze moje auto jest moim odzwierciedleniem - tego jak się zachowuję, jak postrzegam rzeczywistość, jaki mam gust. Być może dlatego spośród setek samochodów zdecydowałem się na posiadanie Lancii. To wyjątkowe samochody - piękne, czasem kapryśne, wymagające czułości. Jednak gdy o nie prawidłowo zadbamy odwdzięczą się nam ponadprzeciętnym komfortem jazdy i zazdrosnymi spojrzeniami przechodniów:) Lancia to styl życia. I nie da się z tym polemizować.
    Jakiś czas temu zainteresowałem się tematem autodetailingu. To nic innego jak przywracanie blasku naszemu autu za pomocą chemii najwyższej klasy. Jak sama nazwa wskazuje, należy zadbać o każdy detal, tak by w jak największym stopniu zbliżyć go do stanu fabrycznego. Już od dłuższego czasu miałem ochotę zafundować taki zabieg swojej Lancii, tym bardziej że zupełnie na niego zasłużyła. Jest samochodem dość niezawodnym i przyjemnym w codziennej eksploatacji. Dlaczego więc o nią nie zadbać w "królewski" sposób? Ciepłych dni ostatnio nie brakowało, dodatkowo zwolnił się garaż mojego taty - szybka decyzja, zakup kosmetyków i zaczynamy. W skład mojego startowego zestawu detailingowego weszły produkty zamieszczone na zdjęciu:


No to cóż... bierzemy się do pracy :)
1. Mycie.
Tutaj nie miałem wyboru - musiałem umyć auto na myjni bezdotykowej. Idealnie byłoby to wykonać na podwórku, przy użyciu jakiegoś markowego szamponu. Sposób? Na tzw. "dwa wiadra", czyli w jednym mamy wodę z szamponem, natomiast w drugim samą wodę. Drugiego wiadra używamy do oczyszczania gąbki z brudu który przed momentem zdjęliśmy z samochodu. Później oczywiście porządne spłukiwanie.
Niestety to nie wszystko :) Teraz pora zabrać się za te miejsca których nie widać, a więc wnęki drzwi, progi, słupki, wlew paliwa, podszybie, zawiasy bagażnika itp. Czego potrzebujemy? Najlepiej środka typu APC czyli all purpose cleaner. Preparaty tego typu są używane do czyszczenia wszelkiego rodzaju powierzchni od lakieru zaczynając na silniku kończąc. Wystarczy je jedynie rozrobić w odpowiedniej proporcji, nalać do atomizera i gotowe. Co ciekawe, APC od AutoGlym sprawdził się również w domu, żona domyła nim zlew z osadu z herbaty :) Do czyszczenia tych zakamarków warto zaopatrzyć się również w zestaw pędzelków. Poniżej foto wyczyszczonej wnęki drzwi kierowcy:
 2. Glinkowanie.
Najprościej ujmując - samochodowe SPA. Dzięki glinkowaniu zdejmujemy z auta wszelkiego typu zanieczyszczenia które przywarły do niego na stałe i nie można ich usunąć podczas tradycyjnego mycia. Co to może być? Najczęściej żywica z drzew, guma z kół, smoła z jezdni itp. Czego potrzebujemy? Ja użyłem środka Rapid detailer od AutoGlym oraz glinki baru również tej firmy. Spryskujemy czyszczony element, następnie delikatnie okrężnymi ruchami czyścimy. Trzeba się do tego przyłożyć, gdyż tylko idealnie czysty lakier przyjmie kolejne warstwy środków ochronnych. Podczas pracy glinką wyraźnie czujemy kiedy coś "zebrała". Najwięcej zanieczyszczeń napotkałem na dolnych częściach drzwi, zderzakach oraz masce. Zaskakujące, całkiem czysty okazał się dach. Gdy glinka jest już brudna, oczywiście jej nie wyrzucamy - wystarczy ponownie ugnieść i jest gotowa do dalszej pracy. Niestety glinkowanie jest dosyć pracochłonne, ale warto to zrobić dobrze. Poniżej zdjęcie glinki po czyszczeniu dołu drzwi kierowcy - jak widać trochę się tego "nalepiło":


Już po glinkowaniu - auto jest perfekcyjnie czyste, lakier idealnie gładki, aż chce się go dotykać. 


No ale Panowie, nie opierd*lamy się, jedziemy dalej, bo już czeka na nas...

3. Renowacja lakieru.
No tak i tu mogą polecieć gromy, że lakier to sobie można naprawić ale u lakiernika, drąc starą powłokę i polerując. Zgoda - tylko nie każdy lakier potrzebuje aż takiej interwencji. Jeśli nasz lakier jest we względnie dobrym stanie, nie jest popękany, głęboko porysowany itp. warto skorzystać z dobrej klasy chemii. Ja do tego celu użyłem środka Super Resin Polish również firmy AutoGlym. Jest w formie białego mleczka, które nakładamy za pomocą flexipada (gąbki do nakładania wosku). Robimy to bardzo dokładnie, zwracając uwagę na rysy. Pracujemy na nie więcej niż dwóch elementach karoserii. Powód? Gdy środek zaschnie, musimy włożyć więcej siły w jego spolerowanie a nie o to przecież chodzi. Ma być lekko i przyjemnie. I tak właśnie było. Nie chcę tu robić reklamy, bo nikt mi za to nie płaci, ale praca na SRP to naprawdę przyjemność. Wygoda aplikacji i późniejsze polerowanie jest bardzo łatwe, nie trzeba się "namachać" jak w przypadku marketowych kosmetyków, a efekt w postaci pięknego lakieru otrzymujemy natychmiast. Uprzedzam pytanie - SRP nie usuwa rys, a je maskuje, nawet te bardziej głębokie. I tak naprawdę nie jest to zła opcja. Należy pamiętać, że bardziej inwazyjne środki "złuszczają" warstwę lakieru by usunąć rysę. Po kilku takich zabiegach może się okazać że oto właśnie dokopaliśmy się do blachy... Po nałożeniu SRP warto mieć również pod ręką kompresor, aby oczyścić auto z pyłu który pojawia się po polerowaniu. Poniżej przedstawiam zdjęcia po aplikacji SRP. 


Jak widać lakier lśni, ma wydobytą głębię, można nawet policzyć metaliczne ziarenka w lakierze. No i opcja dla Pań - można się w nim przejrzeć :) Po tym zabiegu najlepiej odstawić auto do garażu. SRP posiada polimery które muszą dokładnie wyschnąć (zwłaszcza w głębi rys) abyśmy mogli nałożyć kolejną warstwę ochronną. Tak więc po krótkiej przerwie pora na...

4. Woskowanie.
Jeśli dotrwaliście do tej części to mam dobre wieści - nadchodzi wisienka na torcie :) Woskowanie to bardzo ważna czynność o której zapomina bardzo wielu kierowców. Wosk zabezpiecza nasze auto przed skutkami różnego typu zanieczyszczeń, wygładza lakier, ułatwia spływanie wody no i najważniejsze - nabłyszcza przez co auto nabiera blasku. Ponownie bierzemy w dłoń flexipada i zabieramy się do pracy. Wosk którego użyłem to Meguiars #16 z przydomkiem Mirror Glaze (nieprzypadkowym jak się później okazało :) Preparat ma zaskakująco płynną konsystencję, ale dzięki temu bardzo łatwo się go nakłada i później poleruje. Byłem mocno zaskoczony kiedy zauważyłem że podczas aplikacji lakier nabiera kolejnego poziomu głębi i staje się niemal czarny (przynajmniej w garażu tak to wyglądało) Pora na zdjęcia po nałożeniu wosku:


 Aż miło! Teraz pora na krótki test naszej pracy - bierzemy butelkę czystej wody i... wylewamy ją na różne elementy samochodu. Bez obaw - woda spływa w ciągu ułamku sekundy nie pozostawiając najmniejszego śladu na lakierze. Pytanie - ile potrwa taka ochrona? Według informacji które znalazłem na forum Kosmetyka Aut, może to być nawet kilka miesięcy. Wszystko zależy od tego jak zadbamy o nasze auto po wykonaniu takiego zabiegu. Warto więc po każdym myciu (najlepiej ręcznym) stosować woski "na mokro" lub quick detailery, aby ochronić powłokę którą stworzyliśmy podczas autodetailingu.

 5. Ostatnie poprawki.
Tu i tam pucujemy, jeśli gdzieś zauważyliśmy że woda gorzej "kropelkuje", nakładamy dodatkowe warstwy wosku. Dokładnie czyścimy szyby. Nie zapominajmy o elementach plastikowych i gumowych które znajdują się na zewnątrz samochodu. Po wyczyszczeniu ich APC warto je zaimpregnować. Do tego celu użyłem środka Vinyl & Rubber Care od AutoGlym. Plastiki nabierają przyjemnych kolorów (co ciekawe - jeśli ktoś preferuje matowy odcień, nakłada środek i zostawia do wyschnięcia. Dla zwolenników błysku - wystarczy po wyschnięciu spolerować mikrofibrą element). 

 6. Wnętrze.
No cóż tutaj chyba nie ma już konkretnej metody. Najprościej zwyczajnie odkurzyć auto, wykładzinę podłogową wyczyścić przy pomocy APC lub Vanish'a do dywanów (podobnie z podsufitką). APC świetnie sprawdzi się również do wyczyszczenia wszystkich plastików we wnętrzu. Przypadłością Lybry jest "klejący" się dół deski rozdzielczej. Czyszczenie APC w dużym stopniu ograniczyło tę dolegliwość (choć może dlatego, że u mnie występuje ona w stopniu znikomym). Następnie konserwacja za pomocą Vinyl & Rubber Care. Środek ma przyjemny cytrynowy aromat, więc zapach powinien zadowolić każdego. Podczas czyszczenia wnętrza zwróćmy uwagę na wszelkie zakamarki gdzie lubi zbierać się kurz i brud, a więc nawiewy, zapięcia pasów, wszelkie szczeliny. Tutaj ponownie przydatne staną się pędzelki do detailingu. Po tych zabiegach środek auta wygląda świeżo i ładnie. Plastiki są odżywione, przez co nie tylko dobrze wyglądają ale też nie trzeszczą. 



Podsumowanie.
Ile to wszystko kosztuje zapytacie? No cóż, nie jest to tani gips. Za chemię oraz akcesoria (flexipady, pędzelki, mikrofibry) zapłaciłem jakieś 350 zł, a i tak jest to baaaaardzo podstawowy zestaw aby zacząć swoją przygodę z autodetailingiem. Jednak środków nie idzie dużo (oprócz Rapid detailera, który zużyłem cały - 500 ml), tak więc wystarczy tego na kilka aplikacji. Wiem jedno - już nigdy nie wrócę do kosmetyków z marketu. Szkoda na nie czasu i pieniędzy.

P.S. Następne posty już typowo "modelarskie". Obiecuję.