poniedziałek, 11 października 2010

Lancia Delta HF Integrale

Niejednokrotnie prezentowałem na blogu auta, które choć z pozoru niczym się nie wyróżniały stawały się motoryzacyjnymi kamieniami milowymi. Podobnie jak samej instytucji "kamienia milowego" możemy poszukiwać w starożytnym Rzymie, tak nie da się ukryć jak wielkie zasługi w dziedzinie budowy samochodów mają Włosi. Jednym z dzieł tamtejszej myśli technicznej jest analizowana dzisiaj Delta - nie po raz pierwszy z resztą. Wspominałem już o niej parokrotnie. W zasadzie nie napiszę nic nowego, bowiem moje odczucia pozostają niezmienne. Delta jest autem genialnym które wykluło się by zaspokoić potrzeby przeciętnego Kowalskiego lub dajmy na to "Carla del jakiegośtam", a w toku swojej ewolucji urosło do najznakomitszej maszyny rajdowej jaką prawdopodobnie kiedykolwiek udało się stworzyć. I nie tylko ja jestem takiego zdania. Nawet krnąbrni Anglicy z TopGear (swoją drogą kocham tych facetów), przyznali jak bardzo jedynym i słusznym samochodem jest Delta... W sumie nie tylko ona, gdyż docenili cały dorobek Lancii (a to już niesamowite - jak na nich rzecz jasna ;).





Lancia wygrała wiele o ile nie wszystko, co było do zagarnięcia w motorsporcie. Jak więc można nie mieć takiego auta w swojej kolekcji? Chciało by się nawet rzec, że wielką niepoprawnością byłoby mieć tylko jedną Deltę! Na szczęście producenci zadbali i wciąż dbają o dobre humory kolekcjonerów. Całkiem niezły wybór ma do zaoferowania IXO. Postanowiłem, że to właśnie o modeliki tej firmy uzupełnię moją kolekcję. Choć przy obecnym, wyznaczonym przez HPi standardzie IXO raczej nie błyszczy - to wciąż ma sporo do zaoferowania. "Napompowana" wersja EVO II z 1992 roku wygląda całkiem przyzwoicie. Na szczególną pochwałę jak zawsze zasługuje wnętrze bogato zdobione kalkami. Nieco gorzej sprawa wygląda na zewnątrz, gdzie wyraźnie uwidaczniają się problemy ze spasowaniem poszczególnych elementów malowania. Chyba zabrakło nieco konsekwencji, bo przecież można było to ładnie wykonać... W porównaniu z prezentowaną kiedyś Deltą z 1989 (niedawno pokazywałem ją po delikatnym remoncie) ta prezentuje się sporo lepiej. W ofercie IXO pojawiły się już "świeże" propozycje, a z racji że firma naprawdę zanotowała spory skok jakościowy, można się spodziewać, iż są na lepszym poziomie niż te, które na rynku obecne są od dosyć dawna. No właśnie - jeszcze kilka lat temu nabycie takiego modelika wiązało się z "uszczupleniem" budżetu o prawie 80 złotych. Dziś ceny są sporo atrakcyjniejsze i za kwotę około 50 (a czasem, okazyjnie nawet mniej) można stać się właścicielem miniatury wspaniałego auta. Chętnych nie brakowało wówczas, nie brakuje i teraz. Delta to absolutnie obowiązkowa pozycja w gablotce każdego kolekcjonera. Ta jest już moją 4 i mam nadzieję że nie ostatnią.

Ostatnio bardzo konsekwentnie realizuję projekt uzupełnienia kolekcji modelami z serii Kultowe Auta PRL. Jak do tej pory się to udaje (pokłony dla Allegro) i w najbliższym czasie ten cel powinien zostać osiągnięty. Bardzo chciałbym również pokazać te samochody moim zagranicznym kolegom, którzy chętnie odwiedzają mój blog. Tak więc najbliższy okres może się wydać nieco nudny dla Czytelników z Polski, mam jednak nadzieję że co jakiś czas uda mi się zaprezentować coś "ekstra" :)















poniedziałek, 4 października 2010

Co potrafią małe hatchbacki? cz. 2

Wrażenia z jazdy.
Pora na zajęcie miejsca w fotelu kierowcy. Na pierwszy ogień idzie Punto Evo. Już na samym początku bardzo miłe zaskoczenie. Czterocylindrowy slinik 1.4 o mocy 77 KM jest tak niewiarygodnie cichy że przez moment patrzę pytająco na siedzącego obok przedstawiciela salonu. Czy silnik aby na pewno jest uruchomiony? Naciśnięcie na pedał gazu mówi jednoznacznie że tak. Tak więc brawa dla Fiata za świetne wyciszenie kabiny! Opuszczamy teren kieleckiego dealera i udajemy się na obwodnicę.


Podczas jazdy miejskiej nie odczuwa się niewielkiej mocy autka, a humor mogą poprawiać również wskazania komputera pokładowego informującego o niewielkiej chwilowej konsumpcji paliwa. Ponadto Punto Evo nie ma problemów z jazdą na 5 biegu przy prędkości miejskiej wynoszącej 50 - 60 km/h. Dynamika tej jednostki jest taka jakiej powinno się od niej oczekiwać - do spokojnej jazdy wystarczy, aż nadto, natomiast na trasie zupełnie można się nią poruszać. Krytykanci poszukujący "rakiety" w tej pojemności i mocy powinni się więc popukać w czoło wraz ze swoimi pretensjami.
Prowadzenie całkiem poprawne - mimo elektrycznego wspomagania kierownicy czuć że prowadzimy samochód a wraz ze wzrostem prędkości układ wyczuwalnie się "utwardza". Prowadząc Punto Evo kierowca naprawdę przyjemnie spędza czas - fabryczny zestaw audio, który co ciekawe nie tylko ładnie wygląda ale nieźle gra, automatyczna dwustrefowa klimatyzacja, zestaw nawigacyjny uzupełniony o opcję EcoDrive potrafią wprowadzić w dobry nastrój. Skrzynka biegów działa płynnie, z wyraźnym "klikiem" podczas przełączania biegów. Resorowanie psuły nieco opcjonalne obręcze z niskoprofilowymi oponami, lecz to oczywiście bardziej wina naszych dróg niż samego Punto. Evo jest raczej nastawione na kompromis między komfortem resorowania a szybkim pokonywaniem łuków. Jeśli przesadzamy z prędkością na wirażu Fiat za chwile nas o tym poinformuje delikatnym wychyleniem nadwozia, które nie jest jednak kłopotliwe. Świetne wrażenie sprawiają również hamulce, których testu z przyczyn oczywistych nie jestem w stanie poprzeć odpowiednimi cyframi - jednak subiektywnie rzecz ujmując działały bez zarzutu. Pochwalona wcześniej widoczność bardzo dobrze zdała również egzamin podczas jazdy, a ogromne lusterka ułatwiły obserwację drogi. Po opuszczaniu Punta Evo miałem nieodparte wrażenie że podróżowałem autem o klasę wyższym. W tym przekonaniu utwierdziła mnie jeszcze krótka przejażdżka większym Bravo. Punto Evo - to naprawdę fajny samochód.
Opuszczamy więc Fiata i przemierzamy Kielce na przeciwległą stronę, do salonu Mazdy. Tam czeka już na mnie "uśmiechnięta" buzia zielonej "dwójki". Na jej pokładzie znajduje się 1.3 - litrowy silnik w mocniejszym 86-cio konnym wariancie. Szesnasto - zaworowa głowica obiecuje niezłą dynamikę. Przekręcamy kluczyk. Wyciszenie nie jest już tak dobre jak we włoskim konkurencie, jednak trzeba oddać konstrukcji Mazdy to, że dźwięk jest całkiem przyjemny. Ruszamy. Układ kierowniczy jest bardzo bezpośredni i nawet delikatny ruch sprawia, że Mazda podąża grzecznie w wybranym kierunku. Jest przy tym mniej wspomagany niż w Fiacie. Trafiamy na pierwsze nierówności - tu uwidacznia się jak bardzo "twardym" samochodem jest 2. W szybko pokonywanych zakrętach mała Mazda jedzie jak po sznurku, nie dając się wyprowadzić z równowagi. Pokonanie łuku z prędkością 100 km/h nie robi na niej najmniejszego wrażenia. Ten samochód prowadzi się REWELACYJNIE - owszem nie rozpieszcza komfortem, ale z każdym pokonanym kilometrem "zaprzyjaźniam" się z tym maluchem. Wyraźnie pomaga mi w tym silnik, który bardzo chętnie wkręca się na obroty i w zasadzie nawet w niskiej granicy obrotów reaguje na naciśnięcie pedału gazu.


Przyjemnie zmienia się również biegi, dzięki wysoko umieszczonemu drążkowi, jednak precyzja prowadzenia poszczególnych przełożeń mogłaby być ciut lepsza. Dojeżdżamy do zjazdu - pora nieco zwolnić. I tu spore rozczarowanie. Dopiero zdecydowane naciśnięcie pedału hamulca wymusiło na Mazdzie "wolę" do zmniejszenia prędkości. Po niedawnych przecież doświadczeniach z Evo było to ogromnym zaskoczeniem. Pytam o to sprzedawcę, który sam szczerze przyznaje: "coś za coś". Mazdę zostawiam z mieszanymi uczuciami - samochód świetnie wygląda i wspaniale się prowadzi. Ma przy tym naprawdę dobry silnik, który spełnia swoje zadanie w 100%. Mazda nie tylko "jedzie" ale daje "frajdę z jazdy". Nie do końca jest jednak wygodna wewnątrz, nie najlepszą ocenę mogę też wystawić hamulcom. No cóż jeśli nie Mazda... to może VW?
Przed bramą salonu wita mnie "groźne" czerwone Polo z silnikiem 1.4 85 KM. Do dzieła. Zajmujemy pozycję - wszystko poszło bardzo sprawnie. Do okola harmonia i spokój na desce rozdzielczej. Nic nie jest umieszczone przypadkowo. Odruchowo wyłączam radio by moc posłuchać silnika. Hmm... coś klekocze, coś brzęczy... Czy aby na pewno podróżuję benzynówką? Odpowiedź sprzedawcy - twierdząca. No dobra, może jak się rozgrzeje... Wyjeżdżamy na krakowską obwodnicę. Już po chwili jazdy we znaki daje się niewygodna kierownica. Próbuję ją chwytać na różne sposoby - nic nie pomaga. Być może to irracjonalne ale ten detal potrafił sprawić, że Polo od początku mi nie "zagrało".


Mimo dobrego komfortu jazdy, optymalnego resorowania i tych nieprzyzwoicie wygodnych foteli... Byłem rozczarowany. Gwoździem do trumny okazał się silnik który nie dość że nieprzyjemnie hałasował, kompletnie nie radził sobie z masą auta. To wręcz zatrważające, że w momencie odjęcia nogi z pedału przyśpieszenia, Polo zwyczajnie... sprawiało wrażenie jakby zaraz miało się zatrzymać! I nagle wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie - dopieszczona deska, wygoda, przestrzeń, precyzyjna skrzynia... Ktoś mógłby rzec - należy jedynie wybrać inny silnik. Tylko że dlaczego teoretycznie słabszy Fiat sprawiał lepsze wrażenie? Papierowe 11,9 do setki w Polo wydawało się równie nierealne do osiągnięcia jak prędkość nadświetlna dla "Sokoła Millenium" w Imperium Kontratakuje... Nieco rozczarowany popchnąłem drzwi VW - zamknęły się niemal bezszelestnie. Cała ta niemiecka jakość nagle straciła swój urok...
Ostatnim punktem na mapie Kielc był Peugeot. Testowy samochód wyposażono w bazową jednostkę 1.4 o mocy 75KM. Francuz okazał się w jeździe samochodem równie poprawnym jak w ocenie statycznej. Co ciekawe w porównaniu do nieoferowanego już 307, był również lepszy pod względem komfortu jazdy! Mimo prostej konstrukcji zawieszenia delikatnie resorował wszelkie nierówności, okazał się również wystarczająco "twardy" przy szybkim pokonywaniu zakrętów. Układ kierowniczy był odczuwalnie wspomagany, tak by z ruchami kierownicą małego Peugeota nie miała problemu zarówno drobna kobieta jak i rosły mężczyzna. Generalnie nie brakowało miejsca zarówno z przodu jak i z tyłu.


Sam silnik nie porywał dynamiką i mimo zbliżonych parametrów postawiłbym jednak na jednostkę Fiata. Z niedociągnięć należy przypomnieć nie najlepszą czytelność komputera pokładowego. Choć może to i lepiej bo jego wskazania przyprawiały momentami o ból głowy - podczas przyśpieszania chwilowe spalanie wynosiło nawet 13 l., co oczywiście nie jest wyrokiem, choć psuje nieco nastrój kierującego. Dynamika dosyć przeciętna i tak jak wspomniałem już wcześniej - w tej materii Fiat chyba jednak lepiej odrobił pracę domową.

Podsumowanie
Podsumowując mój test pragnę zwrócić uwagę, że wszystkie spostrzeżenia są czysto subiektywne. To jak samochód wygląda, czy jeździ zależy tylko od tego kogoś kto go ogląda lub nim kieruje. W sposób obiektywny starałem się przedstawić wszystkie zalety i wady poszczególnych modeli. Prawdę mówiąc gdybym miał z przedstawionej czwórki wybrać auto dla siebie, prawdopodobnie... nie byłoby to żadne z nich. Idealnie natomiast byłoby połączyć ich zalety. Wygląd i prowadzenie to zdecydowana domena Mazdy, najlepsza atmosfera panuje wewnątrz Fiata, plusem Polo jest staranne wykończenie i wygoda, a Peugeot... jest dobrze wyposażony za rozsądną cenę. Bo przecież nie bez znaczenia przy wyborze najlepszego z nich są właśnie koszta. Mazda jest droga nawet w podstawowej wersji i na nic zda się standardowa klimatyzacja. Punto Evo również nie należy do tanich pojazdów i jeśli chcemy posiadać go wersji jaką podróżowałem, należy przygotować portfel na wydatek prawie 50 tys. zł. Trochę to sporo zwłaszcza w porównaniu z Grande Punto. Oczywiście nie można nie zauważyć że za te pieniądze dostajemy naprawdę "kawał samochodu". VW po staremu każe sobie płacić za wszystko. Już podstawowa wersja jest nieprzyzwoicie droga, dodatkowo napędzana 3- cylindrowym silnikiem. Ale aż boję się myśleć jak nią się podróżuje, skoro tak bardzo zawiodłem się na 4- cylindrowym 1.4. Najlepiej w tym zestawieniu będzie prezentował się Peugeot, którego nabędziemy za nieco ponad 40 tys. po uwzględnieniu wszystkich rabatów. Będzie on również najlepiej wyposażony. Ale jak to w każdym teście bywa należy wybrać zwycięzcę. Pozwolicie, że obejdę się bez szczegółowych tabel, plusów, minusów, punktów... To przeczytacie sobie w pierwszej lepszej gazecie motoryzacyjnej. Mój wybór to opinia zwykłego kierowcy.

1 miejsce: Fiat Punto Evo - choć zewnętrznie bardziej podoba mi się Grande Punto, tak postęp w środku jest nie do pobicia. Punto ujęło mnie wspaniałą atmosferą wnętrza i neutralnym prowadzeniem. Prosty silnik raczej nie gwarantuje problemów, jest przy tym wystarczający do masy samochodu. Dodatkowo można go bez problemu "zagazować". Jeśli komuś nie specjalnie zależy na wyposażeniu, podstawowe Evo można już znaleźć u dilerów za mniej niż 40 tys zł. To całkiem dobra cena.

2 miejsce: Mazda 2 - najlepsze prowadzenie, najlepszy silnik, najlepszy wygląd. Ma swoje minusy jak niezbyt "pasujące" wnętrze, czy mniejszą ilość miejsca niż konkurencja. Mimo wszystko jest jednak dobrym autem, choć niestety nie tanim... Ale znów zacytuję sprzedawcę: "coś za coś..."

3 miejsce: Peugeot 207 - po prostu dobry. Dobry choć niczym nie wyróżniający się na plus ani minus. Za to bardzo dobrze wyposażony za rozsądne pieniądze. Mimo swojej już długiej rynkowej przygody ciągle nie ma się czego wstydzić w porównaniu do konkurencji.

4 miejsce: VW Polo - jednak spore rozczarowanie, zwłaszcza po pozytywnych wrażeniach z początku. Polo jest oczywiście najlepiej wykonanym ze wszystkich aut, prawdopodobnie również najwygodniej przewozi pasażerów. Mimo to nie daje jednak kompletnie żadnej frajdy z jazdy. Kręcenie źle wyprofilowaną kierownicą dodatkowo potrafi zirytować. Gwoździem do trumny Polo jest cena.

To już koniec mojej przygody z małymi hatchbackami. Prezentowane porównanie to oczywiście "amatorszczyzna". Ale takie właśnie miało być, podyktowane jedynie chęcią zmierzenia się z tematem. Zapraszam do dyskusji.

niedziela, 3 października 2010

Co potrafią małe hatchbacki? Porównanie - VW Polo, Mazda 2, Fiat Punto EVO, Peugeot 207 cz.1

Ostatnio miałem nieco wolnego czasu, który postanowiłem spożytkować testując małe hatchbacki. Chciałem tym samym poddać pod ocenę pracę setek dziennikarzy motoryzacyjnych, których testy czytuję w rożnych czasopismach motoryzacyjnych. Pod lupę postanowiłem wziąć auta z najpopularniejszego segmentu na rynku - małe miejskie pojazdy. "Małe i miejskie" tylko z pozoru, gdyż w naszej polskiej rzeczywistości są to często samochody będące spełnieniem marzeń i ambicji sporej grupy kierowców. I słusznie, bowiem mają bardzo wiele do zaoferowania.
Jak wyglądało owe porównanie? Udałem się do lokalnych dilerów, celem odbycia jazdy testowej autem demonstracyjnym. Nie było z tym żadnego problemu - każdy sprzedawca bardzo chętnie udostępnił auto, dodatkowo służąc sporą pomocą w dziedzinie cen, opcji wyposażenia itp. Zaczynamy więc moje porównanie - a może bardziej prezentację zalet i wad poszczególnych modeli, bo dzisiejsze auta... trudno porównywać. Każdy producent naprawdę stara się bowiem wypuścić możliwie dobry produkt. Ale do rzeczy.

Stylistyka.
Najstarszymi spośród prezentowanych samochodów są oczywiście Punto i 207. Obydwa doczekały się również liftingu, przy czym ten w Punto sugeruje niejako odmienny charakter pojazdu niż dotychczasowe Grande Punto, które ciągle pozostaje w ofercie. Dziwny zabieg.



Nieco młodsza jest Mazda 2, natomiast najmłodszy w tym towarzystwie jest VW Polo. Patrząc na wszystkie te samochody, ma się wrażenie że bardzo wydoroślały - przynajmniej jeśli porównamy je z modelami które zastąpiły. Najświeższe wydaje się być Polo, które z twarzą upodobnioną do sportowego Scirocco najlepiej łączy w sobie dynamikę oraz elegancję. Być może nieco więcej fantazji przydałoby się tylnej części auta. Ale VW właśnie taki ma być - jak nienagannie skrojony garnitur, który można włożyć na różne okazje.


Na przeciwległym biegunie do Polo wydaje się stać Mazda, która już z daleka spoglądając zadziornie, zdaje się wyglądać niczym gotowy do biegu sprinter. Mnóstwo przecięć sylwetki nadaje jej bardzo sportowy charakter. W zasadzie każdy detal "dwójki" nie pozostawia złudzeń, iż mamy do czynienia z autkiem bardzo żwawym - i tak jest w rzeczywistości, ale o tym - w drugiej części.



Gdzieś po środku całej kolumny znajdują się Punto i Peugeot, w których główny nacisk, styliści położyli jednak na elegancję. Nie brakuje oczywiście sportowych akcentów jak choćby muskularne przetłoczenia w Peugeocie czy klinowaty kształt Evo, jednak nie są one na tyle uwidocznione by zmieniły wizerunek obu samochodów. Nieco karykaturalnie wygląda natomiast w Peugeocie przedni zderzak z ogromnym wlotem powietrza. Tutaj jednoznacznie należy wskazać na przerost formy nad treścią.


Podsumowując - najlepiej z przedstawionych samochodów prezentują się te najmłodsze - VW i Mazda. Mimo tego że Fiat i Peugeot zostały odświeżone nie robią już tak silnego wrażenia. Być może jest to spowodowane pewnym "opatrzeniem" tych samochodów na ulicy. W przypadku Punto Evo należy również zapytać czy zewnętrzne zmiany na pewno poszły w dobrym kierunku względem Grande Punto, które kojarzyło się z bezkompromisowym Maserati. Evo - nie przypomina już niczego, przez co traci tę nutkę włoskiego polotu.

Wnętrze.
Przechodząc do opisu wnętrz tych miejskich aut, należy zwrócić uwagę na fakt, jak wyewoluował segment tychże. Od ciasnych "klatek" z początków lat 90 do całkiem pokaźnych rozmiarów obecnie. Skoro mowa o ewolucji zatrzymajmy się przy Punto EVO.


Środek został zmieniony całkowicie względem Grande Punto. Inna jest więc deska rozdzielcza, przypomina bardziej tę znaną z Bravo - zarówno pod względem designu jak i użytych materiałów. Jak zwykle u Fiata kuleje nieco spasowanie poszczególnych elementów - nierówno docięte plastiki, różne rozmiary szczelin, odstające krawędzie. Są to oczywiście rzeczy dostrzegalne tylko przez wprawnych badaczy motoryzacji. Trzeba również przyznać że całość i tak jest sporo lepiej zaprojektowana i wykonana niż w poprzedniku. Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra - mają w tym swój udział nie tylko świetnie wyglądające ale również bardzo wygodne, twarde, z wyraźnie wyprofilowanym trzymaniem bocznym fotele. Przyjemnie leży również w dłoniach kierownica, dodatkowo regulowana w dwóch płaszczyznach. Świetnie prezentują się niemal przejęte z Bravo zegary umieszczone w tubach. Nie ma obawy o ich czytelność - wszystko widoczne jest doskonale, łącznie ze wskazaniami komputera pokładowego znajdującego się między nimi. Widoczność dookoła - rewelacyjna, zwłaszcza na boki dzięki nisko prowadzonej linii szyb. Manewrowanie ułatwiają ogromne lusterka boczne. Jeśli chodzi o ogólne wrażenia ze środka Punto Evo - zdecydowanie na plus. Można się w nim poczuć jak w aucie o półkę wyższym.
A co do zaoferowania ma Peugeot? Materiały przeciętnej jakości, za to nieźle spasowane. Deska rozdzielcza nie jest może nazbyt finezyjna, posiada za to wszystko na swoim miejscu. Fotele są odpowiednio twarde, tapicerowane solidną tkaniną, przez co nie ma obawy o ich trwałość.


Brakować może nieco mocniejszego bocznego podparcia. Widoczność bardzo podobna do tej z Punto. Pewną niedogodnością może być za to umiejscowienie komputera pokładowego - na środku deski, cofniętego daleko na podszybie, w tak zwanej "budce suflera". Jest to mało czytelne i w zasadzie jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć "od "samochodu", musimy poprosić pasażera by np. przeczytał nam chwilowe spalanie, gdyż jako kierowca nie jesteśmy w stanie poświęcić temu uwagi.
Volgswagen przez lata przyzwyczaił nas do stonowanego ale bardzo dobrze wykonanego wnętrza. Polo oczywiście jest kontynuatorem tej mody. Materiały wykończeniowe są niewątpliwie najlepsze ze wszystkich prezentowanych aut, bez zarzutu jest również jakość montażu. Co ciekawe, w zależności od wersji wyposażenia, droższe modele posiadają jeszcze lepsze plastiki na desce rozdzielczej. Tak więc i tu VW nie "zawiódł" - za wszystko karze zapłacić ekstra. Najlepsze są również fotele Polo - mają wręcz idealny profil z długimi siedziskami pod kolana, są przyjemnie twarde więc nie powinny męczyć podczas długich tras. Najwygodniej w Polo będą również mieli pasażerowie tylnej kanapy, która podobnie jak fotele jest "super" wygodna. Nie ma jednak róży bez kolców. Mimo świetnych oparć zupełnym nieporozumieniem jest kierownica małego VW, która nie posiada klasycznego okrągłego profilu. Mamy za to coś w rodzaju "stożka", który dzięki okrutnie twardemu materiałowi kierownicy wbija się w rękę kierowcy. Nie spodziewałem się nawet że coś takiego da się spieprzyć. Być może sprawę ratuje nieco obszycie kierownicy skórą, jednak w aucie które testowałem takiej opcji nie było. Poważne niedopracowanie.


Niespodzianka spotka nas w bagażniku Polo, który jest wyposażony w podwójną podłogę. Bardzo przydatna rzecz, na przykład kiedy chcemy schować coś przed oczami ciekawskich. Podsumowując - wnętrze VW robi bardzo dobre wrażenie, dając kierowcy poczucie że jedzie autem naprawdę przestronnym. Miejsca jest pod dostatkiem zarówno z przodu jak i z tyłu. Nieco gorsza jest natomiast widoczność - to zasługa poprowadzonej wyżej niż u konkurentów linii szyb.
Kolej na małą Mazdę. Najmniejsze wymiary zewnętrzne spośród testowanej czwórki sugerują, że będzie w niej nieco ciaśniej niż u konkurencji. I tak jest w rzeczywistości. Mam wrażenie że stylistyka wewnątrz "dwójki" nie idzie w parze z wyglądem na zewnątrz. W środku bowiem odnajdziemy nieco "zabawkowy" kokpit, który chyba lepiej sprawdziły się w jakimś małym wesołym, chińskim autku niż zadziornej Mazdzie. Choć mamy tu sporo oryginalności i wiele polotu, to brakuje iście sportowych akcentów które nawiązywałyby do nadwozia. Bez zarzutu jest natomiast funkcjonalność - kilka schowków, intuicyjna obsługa, bezproblemowo działające przełączniki. Zajęcie wygodnej pozycji za kierownicą może być kłopotliwe dla większych kierowców (a do takich się zaliczam). Brakuje ustawienia odległości kolumny kierowniczej od kierowcy. Przeszkadzać również może wysokie umieszczenie drążka zmiany biegów, przez co prawa noga opiera się o konsolę środkową. Być może słowo "uciska" byłoby nawet bardziej na miejscu.


Nieco inną charakterystykę mają również fotele Mazdy. Są zdecydowanie bardziej miękkie w środku i twarde na bokach, przez co można mieć wrażenie że siedzimy w "niecce". Nie jest to oczywiście złe rozwiązanie i nie mam również zastrzeżeń co do jego wygody, jednak fotele u konkurencji odpowiadały mi znacznie bardziej - zwłaszcza u VW. W dużo gorszych warunkach będą również podróżowali pasażerowie tylnych siedzeń, ale jest to oczywiste ze względu na wymiary Mazdy.

Podsumowując należy zwrócić uwagę na to że w każdym z samochodów można czuć się dobrze. Najładniejsza dla oka okaże się deska Punto Evo, najlepiej wykonanym będzie VW, sporo polotu, choć niekoniecznie na miejscu ma do zaoferowania Mazda. Najbardziej zachowawczy będzie Peugeot, co w żadnym wypadku nie jest wadą.

Na dziś to wszystko. Przy okazji kolejnej wizyty opiszę wrażenia z jazdy poszczególnymi samochodami. Postaram się również wybrać jednoznacznego faworyta powyższego porównania. Serdecznie zapraszam.

P.S. O modelach oczywiście nie zapominam - już wkrótce kolejne nowości z mojej kolekcji.