piątek, 15 stycznia 2010

Wspomnienie z dzieciństwa - Ferrari 456

To niesamowite jak bardzo uniwersalnym samochodem okazało się zaprezentowane na początku lat 90-tych Ferrari 456. Otwierając tylną klapę nie znajdziemy dwunastu "trąbek" wlotowych, ale wyjątkowo estetycznie tapicerowany bagażnik z dopasowanymi, firmowanymi przez Ferrari walizkami. Zdziwienie? Tak naprawdę pojawia się po otwarciu drzwi - w przestronnej kabinie poza fotelami dla kierowcy i pasażera są... dwa całkiem obszerne miejsca siedzące z tyłu! Czy to na pewno Ferrari? Na pewno. 12 cylindrów, cztery wałki rozrządu uruchamiające po cztery zawory na cylinder, 5,5 l pojemności, 440 KM... a wszystko to upchnięte pod maską z przodu. Tak rozpoczął się powrót do klasycznej koncepcji samochodu wyczynowego według Enzo Ferrariego. Firma udowodniła, że wciąż potrafi robić rzeczy na swój sposób. Na swój cholernie dobry sposób.
Sylwetka auta po raz kolejny wyszła ze studia Pininfariny i jednoznacznie odwoływała się do pięknej, klasycznej Daytony. Auto zostało narysowane tak doskonale że nawet dziś wygląda świeżo i nowatorsko. Swoją drogą przyjrzyjcie się sylwetce Hyundaia Coupe Tiburon. Nie przypomina Wam czegoś?
456 była powrotem do klasycznego myślenia w połączeniu z najnowocześniejszymi technologiami oraz dbałością o detale. We wnętrzu w zasadzie nie potrzebny jest znaczek brykającego rumaka, gdyż bez problemu każdy rozpozna z jakim autem ma do czynienia. Dominującym akcentem środka jest oczywiście wypolerowana na wysoki połysk aluminiowa kula na dźwigni zmiany biegów, tak charakterystyczna dla "magicznych" produktów z Maranello.
456 była prawdziwą salonką na kołach. W skład wyposażenia wchodziło już wszystko co w tamtym okresie można był określić jako najlepsze, a więc: ABS, najwyższej klasy system nagłośnienia, regulowane elektrycznie skórzane kubełkowe fotele (podgrzewane) oraz również automatyczną klimatyzację czy hydrauliczne sprzęgło (tak, tak to nie było wówczas takie oczywiste;)
Osiągi Ferrari pozostają w zgodzie z jego wyglądem - 5 sekund do 100 km/h, a prędkościomierz zatrzymujący się dopiero po przekroczeniu 310 km/h. Poprzez idealne rozłożenie balansu samochodu (przypomnijmy silnik z przodu, skrzynia biegów podwieszona do tylnej osi poprzecznej) Ferrari udowodniło że jego "klasyczna" koncepcja nie tylko ma się dobrze, ale potrafi wznieść się na wyżyny. 456 została nieoficjalnie uznana najlepiej prowadzącym się supersamochodem lat 90-tych.
Wspominając historię 456 warto również zwrócić na eksperymentalne egzemplarze które powstały w studiu Pininfariny, a więc sedana, kombi oraz kabriolet:







Dziś mało wiadomo na temat tych odmian (a przynajmniej moja wiedza nie jest za bogata). Na pewno powstały w bardzo małej ilości - mówi się o 8 kombi i 4 sedanach, na temat cabrio nic mi nie wiadomo.
Moja przygoda z Ferrari 456 zaczęła się bardzo dawno. W połowie lat 90, w Polsce istniał bum na wydawnictwa oferujące swoje książki poprzez katalogi rozsyłane do domu - między innymi Świat Książki, czy Klub Książki Księgarni Krajowej. Do obydwu z nich należała moja mama, od czasu do czasu zamawiająca klika tytułów. Jako chłopiec mocno zainteresowany motoryzacją, prosiłem ją by kupowała dla mnie albumy, encyklopedie i inne tego rodzaju wydawnictwa. Jedno, szczególnie utkwiło w mojej pamięci, mianowicie miniencyklopedia "Samochody" wydawnictwa Muza S.A. Z sentymentu przechowuję ją do dnia dzisiejszego. To właśnie tam po raz pierwszy zobaczyłem piękne czarne 456 GT. Pamiętam że godzinami byłem w stanie wpatrywać się w malutkie zdjęcie (encyklopedia była bowiem wielkości kieszonkowej) i czytać lakoniczny, bo zaledwie dwuzdaniowy opis.





Obecnie, gdy mija już 16 lat od tamtego czasu prezentuję na blogu modelik 456 wykonany przez firmę Minichamps. Jest to miniaturka jeszcze ze starej serii (srebrne opakowanie, brak opisu na podstawce). Zasadniczo, jest wykonana poprawnie. Zarzuty można mieć do nieco za dużych wycięć na koła - bo choć istotnie te były spore w prawdziwej 456 to jednak nie aż tak bardzo. Ponadto charakterystyczne wloty powietrza umieszczone na przednich błotnikach nie zostały prawidłowo zaakcentowane (w zasadzie jest ich brak). Smaczkiem byłyby również zaciski hamulcowe na tarczach, których tez niestety brakło. Najbardziej rażą tylne światła w których nie oddano białej części klosza. Duży plus należy się za ładne (choć czarne) wnętrze. Ciekawostką są szyby modeliku, które nie są wykonane z klasycznego plastiku, a raczej cienkiej warstwy folii. Są przez to odporne na pęknięcia (w razie gdyby modelik wybrał się na wycieczkę), ale i bardzo elastyczne. Zwyczajnie lepiej ich nie dotykać.
Z modelika jestem bardzo zadowolony, udało mi się go kupić całkiem niedawno za 55 złotych. Jedynym brakiem jest nieobecność firmowego znaczka na masce, jednak zupełnie mi to nie przeszkadza. Po wyczyszczeniu go płynem do okularów Vision Express (bo takowego używam do odświeżania modelików:) wygląda naprawdę uroczo.
Zapraszam do komentowania, bo z tym coś ostano słabo, a przecież jest już sporo stałych Czytelników :) Pozdrawiam serdecznie!














P.S. Znalazłem już informację na temat osobliwych odmian nadwoziowych 456. Wszystkie znajdują się w posiadaniu sułtana małego państewka - Brunei. W jego kolekcji jest około 5 tysięcy innych pojazdów. 456 zostały stworzone na jego specjalne zamówienie. Szacuje się, że każda sztuka kosztowała około... 1,5 miliona dolarów!

2 komentarze:

  1. Piękne Ferrari, ale supersamochodem bym go nie nazwał, to już prędzej GT. Sułtan Brunei posiada chyba największą kolekcję samochodów na świecie, to na jego zlecenie powstały takie eksperymenty na bazie Ferrari jak Mythos, F90, czy F50 bolide. Mimo, że większośc to straszne dziwadła kolekcja musi robic wrażenie :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla przeciętnego zjadacza chleba każde Ferrari to supersamochód. Na blogu staram się abstrachować od oficjalnego podziału na klasy czy segmenty. Wszystko co piszę to subiektywne odczucia miłoścnika motoryzacji - nie znawcy tematu. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń