piątek, 27 listopada 2009

Po prostu samochód - VW Polo

Nazwa "Polo" zagościła w światku motoryzacyjnym w 1975. Jak się okazało - zagościła na dobre. Model, który opisuję dziś, to jego czwarta generacja. Wydaje się, że przez ponad 30 lat powinno być ich nieco więcej, jednak zainteresowanie klientów oraz pozytywna opinia o aucie sprawiły, że poszczególne wersje przetrwały dość długo w produkcji.
Polo IV pojawiło się na rynku w 2001 roku zastępując poprzednie wcielenie, które produkowano przez 7 lat. Na tle ówczesnych konkretów wyglądało schludnie i dość elegancko. Wymiarami dorównywało niemal VW Golfowi drugiej generacji. Wyróżnikiem zostały oczywiście podwójne przednie reflektory zapożyczone z modelu Lupo. Chcąc czy nie, do auta przytknięto etykietkę "okularnik", zarezerwowaną wcześniej jedynie dla Mercedesa E W210. Swoją drogą to zabawne że pierwszy model Polo IV upodobniono do najmniejszego w ofercie Lupo, by po face liftingu (przeprowadzonym w 2005) dać mu nową "twarz" VW Passata.
Kto chciał stać się właścicielem VW Polo musiał najpierw zdecydować się na bogatą ofertę silnikową, która zawierała aż 17 wariantów (włączając silniki po liftingu, którym minimalnie podniesiono moc) Po części są to oczywiście te same jednostki, jednakże o różnych mocach. Najsłabsze to 3 - cylindrowe silniki 1.2 o mocach od 54 do 70 KM. Najmocniejsze wyposażono w dobrze znaną, Volgswagenowską jednostkę 1.8T o mocy 150 KM. Paletę diesli rozpoczyna silnik 1.4 70 KM, a kończy bardzo mocne 1.9 TDI o mocy 130 KM.
W stosunku do przedniej generacji Polo, w nowym modelu nie przewidziano już wersji kombi. Mamy więc do wyboru nadwozie typu hatchback 3 i 5 drzwi, lub całkiem zgrabnie wyglądającego sedana. Ten ostatni niestety nie był oferowany na polskim rynku, być może dlatego by nie budzić niezdrowej konkurencji dla bliźniaczej przecież Skody Fabii Sedan czy Seata Cordoby. Ciekawą odmianą jest Polo Cross, które ze względu na podwyższone zawieszenie i pakiet stylizacyjny, stara się "udawać" auto terenowe.
Wnętrze Polo zaprojektowano typowo po niemiecku - prosto, schludnie i funkcjonalnie. Prawdopodobnie włoskich projektantów przyprawiłoby ono o ból głowy. Materiały wykończeniowe - całkiem niezłe, jak na tę klasę oczywiście. Na pochwałę zasługuje twarda tapicerka foteli, odporna na zużycie. Warto dodać, że w standardzie Polo IV oferowało 4 poduszki powietrzne (wersja po liftingu już tylko dwie).
Miałem przyjemność podróżować VW Polo IV kilkakrotnie, gdyż takie auto gościło swego czasu u mnie w rodzinie. Niestety była to wersja najuboższa - 1.2 54 KM, nie wyposażona nawet we wspomaganie kierownicy. Ciężko więc docenić jej właściwości trakcyjne. Na pewno nie było to auto, które potrafiło wywołać jakieś większe emocje u swojego właściciela. To po prostu samochód - urządzenie do przemieszczania się z punktu A do punktu B.
Modelik Polo posiadam w kolekcji już od dość dawna. Producentem jest firma Auto Art i właśnie chyba ten fakt zaważył o decyzji zakupu, gdyż była to zupełna okazja. Modelik wylicytowałem za niespełna 30 złotych na Allegro. W zasadzie poza za grubą powłoką lakierniczą - nie ma się do czego przyczepić. Auto Art po raz kolejny pokazał kto rządzi w świecie modelarskim - Polo wygląda niczym małe, prawdziwe auto.
Podsumowując - Polo IV zostanie kolejnym - dobrym samochodem VW, który jednak nie zostanie zapamiętany. Może właśnie dlatego że to "po prostu samochód"?















sobota, 21 listopada 2009

Ostrzej się nie da - Alfa Romeo 156 GTA

GTA. Te trzy litery dla przeciętnego kierowcy znaczą niewiele. Jest jednak grupa odbiorców, przeważnie pasjonatów motoryzacji, którzy dokładnie rozumieją ten skrót. O ile GT jest dość oczywiste, tak literka "A" wymaga doprecyzowania. "Allegrita" z włoskiego oznacza odciążona. Skrótem GTA oznaczano modele które z równym powodzeniem przemierzały autostrady jak i wyścigowe tory. I taka właśnie jest 156 GTA.
Musieliśmy czekać na nią dość długo, gdyż w topowej odmianie pojawiła się dopiero w roku 2002, a więc w 4 lata po premierze modelu podstawowego. Patrząc jednak na to jak okazałe auto udało się stworzyć ten czas nie został stracony. Wydawało się że w wyglądzie takiego samochodu już nic nie można poprawić. I mylił się ten kto nie wierzył w możliwości włoskich projektantów. GTA wyróżnia się subtelnym ospojerowaniem, podkreślonym 17 - sto calowymi felgami na niskoprofilowych oponach, ukrytych w poszerzonych błotnikach. Wewnątrz sportowy charakter GTA został wyostrzony przez kubełkowe fotele z wyraźnie zaznaczonym bocznym trzymaniem oraz regulacją długości siedziska. Najciekawszy wydaje się jednak prędkościomierz wyskalowany do 300 km/h...
I nie jest to pomyłka. Pod maską tego "włoskiego drapieżnika" znajduje się bowiem sześciocylindrowy silnik 3.2 o mocy 250 KM. Ten silnik nie pracuje... on GRZMI. I nie ma w tych słowach nic z przesady. W okiełznaniu tego potwora pomaga kierowcy szereg elektronicznych systemów. Są one niezbędne, gdyż jazda tym samochodem wydaje się być niczym wyrok śmierci w zawieszeniu. 6,2 sek. sprintu do 100 km/h, prędkość maksymalna 250 km/h oczywiście również ograniczona elektroniką... Zatrzymanie? Nie jest niczym nadzwyczajnym - ułatwiają je ogromne tarcze wentylowane z czterotłoczkowymi zaciskami firmowanymi przez Brembo.
Oprócz tego wspaniałego modelu możemy pozazdrościć i pogratulować Włochom jeszcze jednego - że w ich kraju regularnie ukazują się czasopisma kolekcjonerskie z modelikiem. Mam na myśli serię Abarth, Fiat Story czy 100 Anni di Italia Automobili. I właśnie z tej ostatniej, sygnowanej przez DeAgostini pochodzi modelik 156 GTA. Udało mi się go zakupić na Allegro, pochodzi on z prywatnego importu. Zdecydowałem się na niego, gdyż ciężko o model 156 który prezentowałby "jakiś" poziom. Fakt że była to wersja GTA jedynie przyczynił się do podjętej decyzji.
Miniaturkę wyprodukowała firma Grani8Pratners. Właśnie tego się nieco obawiałem, gdyż mój poprzedni modelik od tej firmy - Fiat Coupe pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście Alfa Romeo bardzo mile mnie zaskoczyła. Posiada bardzo ładnie odwzorowaną bryłę (lepiej niż wyścigowa wersja od M4 opisywana wcześniej), z wyraźnie zaznaczonymi akcentami topowej odmiany. Ładnie wyglądają felgi z wentylowanymi (nieruchomymi względem kół) tarczami, we wnętrzu auta również nie zapomniano o charakterystycznych srebrnych wstawkach. Producent nie ustrzegł się również kilku błędów. Zupełnie niezrozumiałe dla mnie są okleiny na szybach imitujące... w zasadzie to nie wiem co. Uszczelki? Być może, ale czemu są nieproporcjonalnie duże, przez co zawężają linię szyb? Kolejna wpadka to "scudetto" Alfy które w oryginale nie jest srebrne a czarne. Chromowany jest jedynie obrys. Ponadto klosze lamp przednich Alfy powinny by nieco "przydymione". Miłym dodatkiem byłoby też gdyby światła przeciwmgielne w przednim zderzaku zostały wykonane z plastiku a nie jedynie "maznięte" farbą (podobnie z resztą jak klamki).
Mimo to Alfa Romeo 156 GTA od G8P prezentuje się nadzwyczaj dobrze i modelik mogę śmiało polecić. Cena choć nie niska - prawie 40 złotych wydaje się być bardzo adekwatna do jego jakości. Warto dodać że w "realu" modelik sprawia dużo lepsze wrażenie niż na zdjęciach.










czwartek, 19 listopada 2009

Podryw "na Romea" - Alfa Romeo Spider


Ostatnio na blogu zrobiło się bardzo włosko. Chyba przypadkowo moja kolekcja zaczęła podążać właśnie szklakiem tamtejszej motoryzacji. Praktycznie każdy mój nowy nabytek ma swoje korzenie w słonecznych Włoszech. Dziś przedstawię model który jest w moim posiadaniu już od dość dawna. Spider w kolorze "Alfa Rosso" zawitał w moje progi już ponad pół roku temu. Pamiętam że to właśnie wtedy wybuchły moje ogromne uczucia sympatii do Alfy Romeo jako marki samochodów. Postanowiłem zgromadzić jak najwięcej tych pięknych aut.
Pierwowzór "otwartej" Alfy ma swój początek już w roku 1966. Zaskakujące że przetrwał on w niemal niezmienionej formie aż do roku... 1993! Mimo pięknych, klasycznych linii Alfa była już autem mało atrakcyjnym dla klientów, którzy oczekiwali samochodu na miarę XXI wieku. I tak na przeciw gustom konsumentów powstała Alfa Romeo GTV/Spider serie 916, które produkowano w latach 1995 - 2006. Patrząc na oba auta widać wyraźnie że ich stylistyka została zaczerpnięta z koncepcyjnego modelu 164 Proteo z roku 1991. Mamy więc sporo ostrych linii, bezkompromisowych wcięć - całość wygląda drapieżnie, rasowo. Nawet dziś po 14 latach od rozpoczęcia produkcji Alfy wyglądają świeżo i są ładniejsze niż konkurencyjne auta innych producentów. Po raz kolejny włoska szkoła projektowa udowodniła że nie ma sobie równych. Technologicznie auto bazuje na sprawdzonych podzespołach Fiata Tipo - mocno eksploatowanych w tamtym okresie (przypomnijmy że te same rozwiązania znalazły się również w Fiacie Coupe, Bravo/Brava, Alfa 145/146). W gamie silnikowej znalazły się silniki benzynowe Twin Spark (dwie świece na cylinder) których moce wahały się w przedziale 144 - 155 KM. Każdy z wariantów był w stanie przekroczyć prędkość 210 km/h. Wisienką na torcie okazały się motory 2.0 V6 (turbo benzyna), 3.0 V6 12v, 3.0 V6 24v. Prędkości w granicach 250 km/h nie były więc niczym zadziwiającym. Lifting modelu w 2003 przyniósł dwie nowe jednostki - 2.0 JTS (165 KM) oraz topowe 3.2 V6 24v (240 KM) znane z modelu GTA. Wszystkie silniki oczywiście były bardzo paliwożerne, jednak oczywistym jest że Spidera czy GTV nie kupowało się po to by jeździć ekonomicznie.
Modelik pochodzi od firmy Solido. Jak wiadomo, firma ta nie rozpieszcza fajerwerkami. Mamy więc sporo błędów. najbardziej rzucającym się w oczy jest za wąski rozstaw kół względem bryły. Zastanawiające - jest to tak banalny błąd który można wyeliminować minimalnym nakładem kosztów, a mimo to producenci i tak nagminnie go popełniają. Kolejny zarzut to wręcz "zapaćkanie" modeliku lakierem - jestem pewny że starczyłoby go na jeszcze dwa takie same przy racjonalnym (czyt. odpowiednim) dozowaniu. Ostatnia rzecz warta odnotowania to wydech - zupełnie niedopasowany, za duży, odstający, wogóle... bez sensu :) Bardzo "ciekawą" pomyłką jest oznaczenie "1.6 T.Spark" na klapie bagażnika. O ile w poprzednim Spiderze taki silnik rzeczywiście występował, tak nie wiadomo mi nic na jego temat w kolejnej generacji. No dobrze więc co na plus? Napewno felgi - ładnie odwzorowany oryginalny wzór, wraz z widocznymi tarczami, całkiem niezłe wnętrze... i fakt że jest to Alfa Romeo:) Ciężko jest wymagać więcej od modelika który kosztował zaledwie 25 złotych.
Mam nadzieję, że kolekcja moich Alf będzie się systematycznie rozrastać. Z niecierpliwością czekam już na zakupioną niedawno 156 GTA. Jej opisu możecie się spodziewać już w następnej odsłonie.











poniedziałek, 16 listopada 2009

21. III. 1960 - 1. V. 1994


Dokładniejszy tytuł dzisiejszego wpisu jest tak naprawdę zbędny dla każdego kto choć trochę interesuje się Formułą 1. 1 maja 1994 jest datą gdy wszystko się skończyło... i zaczęło.
W roku 1992 rozpoczął się triumfalny marsz ekipy Williams po mistrzowskie trofea. Bolid FW14B zdeklasował wręcz rywali. Nowatorska konstrukcja sprawiła że jego kolejne ewolucje wciąż były nie do pokonania. W 1993 za kierownicą bolidu stajni z Grove zasiada Alain Prost, by po rocznej przerwie sięgnąć po trzeci tytuł mistrza świata. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co czuł Senna widząc swojego największego rywala zdobywającego to najcenniejsze wyścigowe trofeum. Dla Williamsa chciał jeździć każdy. Brytyjska stajnia była wówczas najbardziej prestiżowym zespołem w całej stawce. W kokpicie Williamsa - było się potencjalnym Mistrzem Świata. Zakończenie kariery Prosta otworzyło drzwi do największego marzenia Senny - jazdy dla zwycięskiego zespołu. Tytuł wydawał się być murowany...
Od samego początku coś jednak szło nie tak. Williams FW16, choć bardzo szybki w rękach Senny - okazał się samochodem niedopracowanym i trudnym w prowadzeniu. Mimo zdobycia pierwszych pól startowych do GP Brazylii oraz rozgrywanego wówczas GP Pacyfiku, Brazylijczykowi nie udało ukończyć się żadnego z tych wyścigów. Nadzieja na pierwsze punkty pojawiła się wraz ze zdobyciem kolejnego PP podczas GP San Marino rozgrywanego na torze Imola.



Weekend wyścigowy od samego początku nie układał się dobrze. Już podczas piątkowego treningu doszło do przerażająco wyglądającego wypadku Rubensa Barichello, jeżdżącego wówczas dla ekipy Jordan. Jego bolid wzbił się w powietrze i uderzył w siatkę odgradzającą kibiców od toru. Zdarzenie naprawdę wyglądało niesamowicie i do tej pory robi wrażenie. Na szczęście obyło się bez ofiar. Warto odnotować w tym miejscu, że pierwszą osobą którą Rubens zobaczył po przebudzeniu był właśnie Senna, który zaniepokojony wypadkiem rodaka czym prędzej udał się do centrum medycznego.
Sobota nie okazała się już jednak łaskawa. W wyniku wypadku podczas sesji kwalifikacyjnej, śmiertelny wypadek odniósł Austriak Roland Ratzenberger. Oglądając wyblakłe już taśmy z tego tragicznego weekendu ma się wrażenie, że wówczas nad torem naprawdę panowało jakieś fatum...
Potwierdził to start wyścigu - bolidy Benetton i Lotus zderzyły się a ich części rozsypały się z ogromnym impetem za ochronne barierki raniąc 9 kibiców. Tragiczny finał już się zbliżał.
Po restarcie wyścigu Senna wraz z Schumacherem wyraźnie wysunęli się na czoło stawki...
Pędzący ponad 300km/h Senna, wypada z zakrętu Tamburello i uderza z całym impetem w ścianę...
Kibice mieli przed oczami największą tragedię Formuły 1. Mistrz zginął na skutek rozległych obrażeń głowy wynikających z uderzenia odłamków zawieszenia w Jego kask.
Przyczyną wypadku okazało się uszkodzenie układu kierowniczego w bolidzie Williams FW16. Wynikało ono z błędu konstrukcyjnego drążka kierowniczego, który ze względu na złe skrócenie uległ złamaniu.
1 maja 1994 zginął wielki Człowiek. W szczątkach Williamsa odnaleziono austriacką flagę, którą prawdopodobnie Senna chciał zamanifestować szacunek dla zmarłego dzień wcześniej Ratzenbergera. Co rok hołd zmarłemu Sennie oddaje również zespół Williams, umieszczając na swoich bolidach logo trzykrotnego Mistrza Świata.
Williams FW16 był bodaj moim największym modelarskim marzeniem. Nie udawało się go spełnić bardzo długo ze względu na dwie rzeczy - ogromną wręcz unikalność modelu jak i jego cenę. Gdy pojawił się na Allegro, byłem pewien że taka okazja się już nie powtórzy, jednak kieszeń świeciła pustką... Chcąc nie chcąc podesłałem link z aukcją mojej Narzeczonej. Z Jej relacji wiem że nie wahała się długo nad jego zakupem, tym bardziej że zbliżały się moje urodziny.
Williamsa odnalazłem przypadkowo w jej mieszkaniu podczas sprzątania. Z otwartego kartonowego pudełka gdzieś pod łóżkiem, rzucały się w oczy charakterystyczne barwy "Rothmans" i ten żółty Kask. Chyba nie muszę mówić jak bardzo byłem szczęśliwy że otrzymałem właśnie taki prezent! Mniej radości okazała moja Dziewczyna, z racji że popsułem niespodziankę. Po chwili jednak emocje opadły (czyt. przeżyłem "ochrzan":) i przystąpiłem do oględzin modelika.
Jest on zaskakująco dobrze wykonany a jedyne zastrzeżenie jakie można mieć to takie, że tylne światełko ostrzegawcze jest zwykłą kalką. Wyglądałoby estetyczniej, gdyby był to element plastikowy. Oczywiście wspaniałym dodatkiem byłyby kalki "full tobacco branded", jednak nie można mieć wszystkiego. Model jest moim oczkiem w głowie, podobnie z resztą jak moja Narzeczona :) Z okazji otrzymania tej wspaniałej miniaturki postanowiłem uczynić jego barwy przewodnim motywem kolorystycznym całego bloga.

Kończąc, wypada mi podziękować Ayrtonowi za to jak wspaniałym był Człowiekiem i jak wiele wielkich rzeczy pozostawił po sobie. Warto wspomnieć choćby o fundacji, która zajmuje się dokarmianiem brazylijskich dzieci. To właśnie do niej trafiają pieniądze od producentów takich gadżetów jak choćby prezentowany modelik od Minichamps.

P.S. Kolejną niespodziankę sprawił mi dwa dni później jeden z moich najlepszych Kolegów, przynosząc mi oprawione w dużym formacie zdjęcie Senny obok Williamsa FW16. Czy można sobie wyobrazić lepsze urodziny? Chyba nie :)



















środa, 11 listopada 2009

Urodzinowe prezenty :)


Z racji że dziś obchodzę urodziny postanowiłem podzielić się radością z prezentów, które sam sobie sprawiłem :)
Pierwszy z nich to nowe radio do mojej Włoszki - LG LAC-3810R. Jak wiadomo Fiaty Brava wyposażone były w fabryczny system nagłośnienia. W moim znajdował się podstawowy model wyprodukowany przez firmę GRUNDIG wraz z czterema głośnikami. Dokładnie 3 lata temu zapadła decyzja o wymianie całego zestawu, gdyż jego jakość była... umówmy się nieodpowiednia:) Niestety wszystko zostało wykonane szybko i niestety - tanio. Miejsce fabrycznego radia zajął radioodtwarzacz Blaupunkt Kiel CD35. Fabryczne głośniki (jak się okazało podczas wymontowywania firmowane przez... NOKIĘ) zastąpiłem głośnikami firmy PEIYNG (4 głośniki 2 - drożne), uzupełnieniem wszystkiego zostały tweetery firmy Alphard. To właśnie głośniki okazały się najsłabszym ogniwem całości. Przyznaję że były to zakupy wówczas mocno nieprzemyślane i choć zagrało to... powiedzmy akceptowalnie, to defekt radioodtwarzacza stał się dobrą wymówką by zabrać się za poprawę jakości brzmienia.

Długo zastanawiałem się nad wyborem odpowiedniego sprzętu. Prześledziłem wiele for, przeczytałem wiele komentarzy w poszukiwaniu sprzętu najlepszego dla siebie. Produkt LG od samego początku przypadł mi do gustu za sprawą subtelnego i eleganckiego wyglądu, jednak opinie internautów były nie najlepsze. Radzono sięgnąć po droższy sprzęt takich firm jak Alpine czy Clarion. Podobnie z resztą postąpił sprzedawca w Media Markt, który od razu odradził radio LG, namawiając na droższego Clariona. Co ciekawe nie potrafił podać jakiegoś konkretnego argumentu który dyskwalifikowałby radio LG. Poprosiłem więc o demonstrację dźwięku dla radii LG, Clarion i Blaupunkt. Tak naprawdę wiele się nie różniły i ciężko było wyczuć jakąkolwiek różnicę. No może Clarion grał bardziej basowo od pozostałych. LG i Blaupunkt - zupełnie ten sam poziom. Szalę przechyliła wypowiedź jednego z internautów, który napisał, że w cenie do 300 zł ciężko by radio czymś się wyróżniało, gdyż w najtańszych modelach nie ma tak naprawdę jakichś konkretnych technologii zarezerwowanych dla radioodbiorników o klasę wyżej. Najwygodniej więc jest kupić radio które... się podoba :) Tak też uczyniłem. Teraz stwierdzam że była to dobra decyzja. Przy okazji wymieniłem ramkę montażową (przejściówkę na radio 1 DIN) z tandetnej chińszczyzny jaką miałem zamontowaną poprzednio, na oryginalny włoski produkt. Chociaż rożni się on nieco kolorystycznie od reszty deski to i tak wygląda estetycznie.
Radio już gra. Kolejne ogniwo to wymiana nieszczęsnych głośników firmy Peiying, których jedyną zaletą okazała się... cena. W planach znajdują się głośniki firmy Blaupunkt GTC542 MK II - jest to zestaw odseparowany - basy 130 mm w drzwiach i tweetery na tablicy rozdzielczej.

Kolejną atrakcją jaką postanowiłem zafundować mojemu autu były aluminiowe ramki na zegarach. Spotkałem się już z tym rozwiązaniem w kilku Bravach i bardzo mi się spodobało. Części zakupiłem na allegro, manuala dotyczącego montażu otrzymałem od zaprzyjaźnionego kolegi z klubu Bravo/Brava/Marea. Montaż nie obył się bez niespodzianek (manual okazał się niekompletny) i uszkodzeń. Najwidoczniejszym jest malutki pajączek na szybce (kto nie wie, pewnie nawet nie zauważy).

Ostatni prezent jaki otrzymałem wiąże się ściśle z tematyką bloga. Jest to bowiem model Williamsa FW16 za kierownicą którego zasiada Ayrton Senna. Bez wątpienia wyjątkowy nie tylko za sprawą kierowcy, ale głównie dlatego, że jest to prezent od mojej Narzeczonej. Niekwestionowany brylant mojej kolekcji, który zostanie opisany już w następnym wpisie na bloga.

Tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć wnętrza mojego auta po przeobrażeniach. Mam nadzieję, że kwestia zestawu audio zostanie dograna już wkrótce.